- Kim wstawaj!
- Mamo, weekend jest. Jeszcze 5 minut. - powiedziała poprzez sen
- Kim, wstawaj śpiochu. - powiedział ... John?
- John?
- Tata we własnej osobie. - powiedział jakby chciał podkreślić, że jest ojcem dziewczyny
- Co tu robisz? - powiedziała leniwie, niechętnie podnosząc się z łóżka
- Nie pamiętasz? Przyjechałem do was i coś mam.
- Co takiego? - powiedziała ciekawie
- Chodź na dół to się przekonasz.
- No dobrze, już idę.
Tata wyszedł a dziewczyna leniwie zwlekła się z łóżka i w piżamie zeszła ze schodów i pokierowała się do kuchni. Kiedy wszyscy byli na miejscu John polecił blondynce, żeby ta zamknęła oczy. Byli w kuchni a dziewczyna stała z zamkniętymi oczami nie wiedząc czego ma się spodziewać.
- Już otwórz. - polecił po niecałej minucie oczekiwania, które wlekło się w nie skończoność.
Dziewczyna otworzyła oczy i ujrzała ślicznego, słodkiego i kudłatego pieska. Dziewczyna wzięła go na ręce i zaczęła go głaskać. Nie mogła uwierzyć. Szczęśliwa przytuliła się dziękując Johnowi. Piesek przyjaźnie merdał ogonkiem i od czasu do czasu poszczekiwał. Kim bawiła się przez cały czas z nim. Pokochała go od razu.
- To nie koniec atrakcji. Jedziemy na lody? - zapytał się John
- Jasne, mamo jedziesz z nami? - zapytała się blondynka
- Nie, muszę załatwić kilka spraw. Miłej zabawy. - powiedział Stella
- Mogę zabrać pieska? Prooooooszę ... - zrobiła oczy jak kot ze Shreka
- No nie wiem ... - zastanawiał się mężczyzna
- Błagam ...
- No dobrze - Kim podskoczyła i pisnęła z radości - Ale masz go pilnować.
- Jasne. - powiedziała wesoło
15 minut później ...
Jechali we dwójkę a raczej we trójkę samochodem. Zatrzymali się przed ulubioną kawiarnią i wyszli razem z pojazdu. Niestety okazało się, że psów nie wolno wprowadzać do kawiarni. Zbulwesowana nastolatka oburzyła się tym faktem ale po chwili jej to minęło, ponieważ kupili lody i jedli je na ławkach w parku gdzie nie trzeba było mięć jakiegokolwiek pozwolenia na przebywanie pieska.
Mile spędzili czas aż w pewnym momencie blondynka oznajmiła iż muszą wracać, ponieważ umówiła się z Grace. Ciężko było jej skłamać ale co miała zrobić? Nie chciała wciągać w to wszystko taty. Nie musi wiedzieć o tym wszystkim, może trochę będzie zawiedziony tym, że jego córka kłamie albo będzie dumny, że spełnia własne marzenia i ma swoją pasję, którą rozwija w świetny sposób choć trochę nieuczciwy? To były tylko kilka teorii z całej masy snuwań i przypuszczeń. Na pewno mu o wszystkim opowie ale w swoim czasie a ten czas jeszcze nie nastąpił. Albo w ogóle nie nastąpi? Nie, kiedyś będzie musiała zdobyć się na odwagę i wyznać całemu światu jak jest. Ale nie teraz. Nie teraz jak zaryzykowała i to poskutkowało, bo w końcu jest w drużynie. Nie teraz kiedy tylko kilka godzin grodzi jej upragniony i wyczekiwany przez wszystkich mecz. Teraz trzeba skupić się na meczu a później się zobaczy.
Godzinę przed meczem John odwiózł blondynkę do domu. Po drodze pytał się kim jest Grace i gdzie się wybierają. Co to przesłuchanie? Nastolatka na wszystko odpowiadała z spokojem i cierpliwością. Powiedziała, że wybierają się razem z Grace na mecz. Co tak naprawdę nie było kłamstwem. W końcu idzie z Grace na mecz tylko, że Grace będzie na widowni a Kim na boisku. Ale jednak idą razem, to było tylko pominięcie faktów.
Przygotowana i trochę zdenerwowana wyszła z domu zostawiając niechętnie pieska w domu i razem z Grace pokierowały się w stronę, gdzie nie długo będzie rozegrany mecz. Przez całą drogę dziewczyny rozmawiały o wszystkim i o niczym. Głównym tematem rozmów było wyszukiwanie imienia dla pieska. Dzięki temu Kim już nie denerwowała się tak bardzo jak wcześniej. Poczuła się trochę pewniej niż poprzednio.
Niestety ta odwaga albo cień odwagi i cień spokoju znikł gdy były na miejscu. Trybuny były wszystkie zapełnione. Przeciwna drużyna odbywała właśnie rozgrzewkę przed meczem. Nastolatka gwałtownie się cofnęła do tyłu i z przerażeniem w oczach wyznała Grace.
- Ja tam nie wejdę! Nie dam rady, a tym bardziej nie dam rady zagrać!
- Nie ma mowy! Kim właź tam albo w przeciwnym razie wciągnę tam cię żywcem!
- To mnie przerasta!
- Mnie przerasta, że mieszkam z orangutanem o imieniu Kevin a jakoś to znoszę! I to codziennie! A teraz idziemy przed siebie, pokaż kto tu rządzi!
Dziewczyna powolutku ruszyła się z miejsca i szły, choć zaraz ich drogi się rozstawały.
- Patrz! - blondynka pokazała na kolesia, który miał z 2 metry wysokości - Nie mam szans!
- Masz i to wielkie! Nie okazuj strachu!
- Ja go nie okazuję on sam przychodzi i nie chce odejść - powiedziała blondynka
- To powiedz mu, żeby przyszedł kiedy indziej bo nikogo nie ma w domu.
- To natrętny gość ...
- To go wygoń i postrasz psem! Do roboty! Wierzę w ciebie!
Kim poszła się przebrać i po paru minutach gotowa wyszła na boisko gdzie były już obie drużyny. Zauważyła Jacka, który uśmiechał się do niej i po chwili wymknął trenerowi, który emocjonował się bardziej niż gracze. Co chwilę gadał do każdego a najczęściej do Jacka, bo jest kapitanem drużyny jak ważny jest ten mecz i wygrana będzie bardzo mile widziana przez wszystkich. I tak to łagodne określenie, tak naprawdę chodził w kółko i krzyczał albo mamrotał niezrozumiale.
- Jak samo poczucie? - zapytał na powitanie
- Wyśmienite - powiedziała bez przekonania
- Pierwszy mecz?
- Tak a twój?
Niekontrolując tego co mówi druga część zdania wymknęła jej się z ust, przez co wydawało jej się, że zrobiła z siebie idiotkę.
- Znaczy, jaki był twój pierwszy mecz? - poprawiła się od razu
- Nie pamiętam - powiedział wesoło
- Jak to? - zapytała zdziwiona
- Oberwałem za mocno piłką i nie pamiętam nic z tego. - powiedział ze śmiechem, dziewczyna przeraziła się nie na żarty.
I w tym momencie zabrzmiał gwizdek oznajmujący ustawienie się drużyn do rozpoczęcia meczu.
- Powodzenia. - powiedział do dziewczyny, żeby dodać jej otuchy.
Dziewczyna była na swoim miejscu i rozejrzała się. Jack jako kapitan poszedł do kapitana przeciwnej drużyny. Sędzia znajdował się kilka kroków od nich. Kapitanowie uścisnęli sobie dłonie a raczej przeciwnik próbował zgnieść dłoń Jacka na miazgę ale to mu się nie udało. Jack był silniejszy i uścisk dłoni nie zrobił na nim jakiegokolwiek wrażenia. Uśmiechnął się do niego pobłażliwie i spojrzał na niego wzrokiem mówiącym ,,Tylko na tyle cię stać?''.
Drużyna Jacka zaczynała. Piłka jeszcze nie była w grze. Dopiero po chwili rozległ się ogłuszający dźwięk gwizdka, który oznajmił początek meczu. Zaczęło się ...
Rozdział dodany później niż zamierzałam ;)
Cudowny <3
OdpowiedzUsuńcoś mi mówi, że mecz będzie ciekawy...
może wszyscy dowiedzą się, że Mik to dziewczyna xD
Kocham i czekam na nn ♥♥♥
Ps. Zapraszam jeszcze na moje dwa inne blogi:
http://kickinit-mojeopowiadanie.blogspot.com/
http://middle-ages-of-kick.blogspot.com/
ROZDZIAL BOSKI<3
OdpowiedzUsuńczekam na nn<3
Super:*
OdpowiedzUsuńPocieszenie Jacka, haha xd Przykro mi, Grace i tak była lepsza ;D
Czekam na kolejny rozdział :* Weź ty w końcu połącz Kicka xd
Ooo, piesek! To się John postarał :)
OdpowiedzUsuńByłoby świetnie, gdyby jakimś sposobem wyszło prawda, że Mik to Kim :)
Ja chcę więcej akcji z Kickiem!
I gdzie Jerry ze swoją fanaberią?
Czekam na nn ^^
Fajny dział xD
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://mynewhistory-opowiadanieioneshoty.blogspot.com