niedziela, 27 października 2013

13. Rozpoznanie

Siedziała na lekcji ubrana w jeansy, jasny sweterek i trampki. Obok niej była Grace, która siedziała znudzona, nauczyciel wyjątkowo zanudzał. Dziewczyny zajęły się rozmową, zobaczywszy że nauczyciel nie ma nic ani ciekawego, ani nowego do powiedzenia. Przez całą lekcje nawijała o nieodpowiedzialnym zachowaniem poszczególnych uczniów, kolejna lekcja wychowania pt ,, Jeszcze jeden taki wybryk a nie będę taka miła''. Po raz kolejny to mówiła, po raz kolejny nikt nie słuchał. Kim z Grace zaczęły się głośno śmiać, nie mogły powstrzymać śmiechu aż nauczyciel nie zwrócił im uwagi otworzono nawet okno, żeby dziewczyny się ogarnęły.   Niestety podmuch zimnego ale świeżego powietrza na nic się zdał. Przez całą lekcje śmiały się.


 W dobrych humorach skończyły zajęcia.
- Idziesz dzisiaj na trening chłopaków? W końcu jutro grają ten mecz.
- O cholera, to jutro?!  - krzyknęła blondynka waląc się po głowie, że zapomniała
- No tak, a kiedy miał być?
- Zapomniałam ...
- Oj, nie ogarnięta jesteś i tylko to ci powiem. - powiedziała ze śmiechem Grace
- Wiem, ale serio zapomniałam ...
- O co tyle zamieszania? Chyba że ty ... - powiedziała w zamyśleniu
- Co ja?
- Ty ... jesteś ... tam ... w drużynie... - powiedziała w zamyśleniu
- Yyy nie do końca rozumiem ... - powiedziała piskliwym głosem
- Ty wiesz co ja wiem, i wiesz że ja wiem to co ty wiesz.
- A można jaśniej? - uśmiechnęła się Kim
- No ja coś wcześniej podejrzewałam ale jakoś nie mogłam złożyć wszystko w jedną całość. No np to że zawsze po szkole miałaś coś do załatwienia ale tylko wtedy kiedy był trening. Ale to jeszcze nic, raz niechcący zobaczyłam, że masz w torbie rozkład meczy i treningów. A teraz że zapomniałaś o meczu i wszystko wychodzi na to że jesteś w drużynie? Tak?
- No tak jakby ...
- I tylko dwie sprawy mi się nie zgadzają. Po pierwsze nie widziałam cię jeszcze na treningu a byłam na kilku gdzie grała cała drużyna. Nie widziałam ŻADNEJ dziewczyny. No i druga sprawa czemu mi nie powiedziałaś?
- Oj tak wyszło. A jak dzisiaj będziesz na treningu to wszystko zrozumiesz.
Czyli Grace nic nie wie o Miku. Domyśliła się tylko, że Kim jest w drużynie. Łatwo można by było wymyślić jakieś kłamstwo na poczekaniu ale blondynka sobie darowała, przecież przyjaciół się nie okłamuje.



Grace usiadła na ławkach, za rezerwowanych dla widowni. Dziewczyna poszła przebrać się. Szybko uwinęła się z przebraniem i położyła a raczej rzuciła torbę gdzieś na bok. Nie zauważyła, że zapomniała  ukryć pod bluzkę naszyjniku a mianowicie sznureczek z zawieszką. Bardzo ważny dla dziewczyny. Blondynka poszła na boisko gdzie znajdowała się połowa drużyny. Czekała jak reszta osób na przyjście trenera. Zauważyła Grace, która się ciągle rozglądała. Dziewczyna zapominając o wszystkim pomachała jej. Dopiero po chwili zrozumiała jakie mogła mięć tego konsekwencje ale chyba nikt nie wie o jej tajemnicy? Grace TYLKO wie że uczestnicy w treningach ale jako DZIEWCZYNA. Grace spojrzała zdziwiona na Kim, przecież ona nie wie, że to jej przyjaciółka macha a nie jakiś chłopak.


Szybko się opamiętała i jakby nigdy nic poszła na zbiórkę. Zauważyła że ktoś jej się przygląda. Obejrzała się i zauważyła Jerrego z morderczym spojrzeniem, chyba ktoś jest zazdrosny. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko, a jednak Jerremu na Grace zależy ale boi się przyznać. Ale czuła na sobie wzrok kogoś jeszcze. Zobaczyła Jacka, który się na nią patrzy. Przyglądał jej się dokładnie ale gdy zobaczył, że Kim / Mik się na niego patrzy szybko odwrócił wzrok. Ciekawe czy coś podejrzewa? Oby nie. Powiedziała w myślach dziewczyna.


Rozgrzewka potoczyła się szybko i sprawnie ale trochę dłużej niż zwykle, no ale w końcu jutro mecz. Gdy wszyscy skończyli się rozgrzewać trener zarządził żeby podzielić się na dwie drużyny. Cała drużyna była podzielona na połowę, poprzez wybieranie składów przez kapitanów. Trener gwizdnął gwizdkiem gdy wszyscy byli już na swoich miejscach. Zaczynała połowa drużyny Jacka, a Kim była w przeciwnej.

Gra się rozpoczęła każdy sobie podawał piłkę, w celu strzelenia przeciwnikowi bramki. Dziewczyna pobiegła do przodu ale na chwilę zatrzymała się, ponieważ podano jej piłkę. Biegła dalej ale tym razem z piłką, zrobiła piękny unik i biegła dalej do bramki, która jest coraz bliżej i bliżej. Niestety drogę do bramki zagradzała jej pewna osoba (hhahhha z bramkarzem 2 osoby xD) - mianowicie Jack. Podbiegł do niej i powiedział cicho.
- Nawet przebrana za chłopaka wyglądasz ślicznie - uśmiechnął się uroczo
- Gej - Dziewczyna nie wiele myśląc powiedziała ze śmiechem i go popchnęła ,,delikatnie'' tak, że przez niespodziewany ,,atak'' upadł ze śmiechem na ziemię.
Trener szybko zagwizdał jako, że był faul.


Po długim treningu Jack znajdował się z Kim w szatni, ale dziewczyna chciała jak najszybciej dowiedzieć się czy chłopak wie, że tak naprawdę Mik nie istnieje.
- Wiesz?
- Ale o czym? - powiedział uśmiechnięty
- No to co powiedziałeś na meczu - powiedziała delikatnie się rumieniąc
- A o tym ... Tak wiem. - powiedział
- Skąd? - powiedziała dziewczyna z wielkimi oczami
- Po sposobie biegania ...
- Naprawdę?! - zapytała z nie dowierzaniem i jeszcze większymi oczami
- Hahha nie ...
- Ej - powiedziała urażona - To skąd?
Chłopak przybliżył się do niej i ...


                                            

I ... hihi co zrobił? Jak myślicie? ;D
Oki, masakra codziennie kartk, spr, u was też tak? ;o
Postanowiłam pisać rozdziały na zapas, ale znając mnie i moje roztargnienie nic z tego nie bd ale spróbuję xD




Hahhaha :D

Kocham was miśki ♥

niedziela, 20 października 2013

12. Przebaczenie

Dziewczyna na następny dzień obudziła się i ubrała w czarno - białą spódniczkę z paskiem oraz bluzkę 3/4 w biało - czerwone paski. Włosy rozpuściła. 



Wyszła z domu i szła w kierunku szkoły. Gdy była w połowie drogi ktoś ją zawołał, odwróciła głowę w tył i zauważyła biegnącego chłopaka
- Kim! Poczekaj. - krzyknął Jack ale po chwili pojawił się obok dziewczyny.
- Hej Jack. - dziewczyna uśmiechnęła się do chłopaka
- Co słychać? - zagadnął brunet gdy razem  już podążali do szkoły
- Nic ciekawego. - odparła obojętnie dziewczyna - A u ciebie?
- Też nic, może po za tym że trening odwołany. 
Ta informacja jest bardzo przydatna, patrząc z pesperktywy dziewczyny,w końcu ona też należy do drużyny.
- Może skoczymy gdzieś razem po lekcjach? - zapytał nieśmiało chłopak
- Nie mogę. - skrzywiła się Kim
- Rozumiem, nie było pytania. - powiedział chłopak i uśmiechnął się sztucznie
- O co chodzi z tym ,, rozumiem'' ? - zapytał ciekawa dziewczyna i za akcentowała słowo bruneta tak jak on to zrobił
- Nie, o nic nie chodzi. 
- Widzę, że kłamiesz. - chłopak dalej milczał i zastanawiał się nad odpowiedzią bo nie wiedział co powiedzieć - Dobra, dzisiaj ci daruję ale i tak się dowiem. - uśmiechnęła się wesoło w jego stronę



Większość lekcji mijała szybko i dość normalnie, jeżeli można tak określić Martineza, który jara się nową kolekcją jednorożców i kucyków. Chyba KAŻDEMU z uczniów i NAUCZYCIELI tej szkoły pokazał nową kolekcję ! Prawdo podobnie każdy by go wyśmiał ale że gra w szkolnej drużynie, przyjaźni się z najbardziej popularnymi osobami w szkole oraz to totalny luzak i że prze siaduję większość czasu w kozie i pyskuję nauczycielom. Wszyscy tylko udawali zachwyt i uciekali jak najdalej, żeby nie usłyszeć znowu kolejnej opowieści. 



W czasie ostatniej lekcji,  dziewczyna siedziała z Jackiem.
- John ma mnie odebrać. Super. - powiedziała dziewczyna sarka stycznie
- Czyli dlatego nie możesz iść nigdzie po szkole? - Chłopak uśmiechnął się szeroko
- Taa, tylko że ja nie chcę z nim nigdzie iść, w ogóle nie chcę mięć z nim nic wspólnego ...
- Może spróbuj dać mu szansę, nie nie mówię żebyś się od razu z nim za przyjaźniła i pokochała - powiedział szybko gdy zauważył mordercze spojrzenie blondynki - Spróbuj z nim pogadać, w końcu to twój ojciec ...
- Który mnie i moją matkę zostawił ...
- Pewnie tego żałuję, jeżeli by tak nie było to by nie przyjeżdżał i nie próbował nawiązać z tobą kontaktu.
- Jest już za późno, o wiele za późno ...
- Nigdy nie jest za późno na wybaczenie i miłość ...
- Nie wiem, może i masz rację ale to trudno zrobić ...
- Spróbuj, myślę że warto. Jeżeli nie spróbujesz nie przekonasz się do tego co by było gdybyś się nie poddała. 
Dziewczyna tylko się uśmiechnęła, dobrze mięć taką osobę w pobliżu jak Jack. Zawsze pomoże, doradzi, pocieszy, rozśmieszy, zaopiekuję, zrozumie. Brody też zawsze jej pomagał, rozmawiał ale on bardziej jest jak brat. Nagle jej rozmyślenia przerwał odgłos pukania do drzwi. Otworzyły się i do sali wszedł mężczyzna.
- Dzień dobry, chciałbym zwolnić z lekcji moją córkę. - powiedział uprzejmie mężczyzna
- Dobrze. Pan jest? - nauczycielka nie wiedziała kim jest ten mężczyzna, nigdy nie widziała go na oczy.
- Tatą Kimberly. - mężczyzna uśmiechnął się
- Ale z nami żadna Kimbe coś tam nie chodzi ... - krzyknął Jerry
- Kimberly Crawford - moja córka.
- Kim nie wiedziałem, że masz siostrę! Czemu nam nie powiedziałaś?! - krzyknął Jerry, który jest jak zwykle był nie ogarnięty.
- Moje pełne imię to Kimberly - powiedziała do Latynosa
- To ty nie nazywasz się Kim? - powiedział ciekawym a zarazem tajemniczym głosem -   Jesteś agentem o podwójnej tożsamości?
- Jerry gamoniu! - krzyknęła dziewczyna i rzuciła w nim piórnikiem
- I znowu muszę ci powtarzać, że i tak JA mam lepszy piórnik. - krzyknął oburzony chłopak - ja przynajmniej mam w jednorożce a ty? Co to za piórnik, który nie ma kolorowych koników? - zapytał oszołomiony Jerry
- Normalny? 
- Tak, może już pan zabrać swoją córkę. Szkoda że nie Martineza. - wtrąciła nauczycielka
- Chodź Kimberly ...
- Co za Kimberly? - zapytał znowu Jerry
- Jerry mam cię kolejny raz walnąć?
Dziewczyna zabrała swoje rzeczy i już wychodziła z ławki gdy ktoś ją zatrzymał.
- Daj mu szansę, każdy na nią zasługuję ... - uśmiechnął się delikatnie chłopak do dziewczyny
- Spróbuję ... - dziewczyna odwzajemniła gest i także się uśmiechnęła - Do zobaczenia.
- Do zobaczenia ... - od powiedział Jack
Pożegnała się z resztą i wyszła razem z ojcem ze szkoły.
- Jak tam w szkole? - zagadnął John
Chciała od powiedzieć coś w stylu ,, i tak cię to nie obchodzi to po co pytasz?!'' ale się powstrzymała i posłuchała się rady Jacka.
- Dobrze ... - od powiedziała
Przez resztę dogi nie wiele się odzywali do siebie. Po prostu nie wiedzieli jak zacząć rozmowę.
- Gdzie jedziemy? - zapytała się blondynka w połowie jazdy
- Do galerii, pójdziemy na coś słodkiego ...
-  Tylko dlatego mnie zwolniłeś wcześniej ze szkoły?
- Nie ...
- To czemu? - dziewczyna nie odpuszczała
- Dawno się nie widzieliśmy, pomyślałem że taki wypad trochę pomoże. Że się zbliżymy trochę do siebie, przecież tak dawno się nie widzieliśmy ...
- Yhy ... - mruknęła tylko pod nosem
Dojechali do galerii i wysiedli. Poszli do kawiarni i usiedli zamawiając ciasta i dwa kubki gorącej czekolady. Gdy dostali zamówienie zaczęli jeść. Po skończeniu jedzeniu John postanowił rozpocząć rozmowę. 
- Czym się interesujesz?
- Po co się pytasz? - zapytała dziewczyna zapominając o radach Jacka
- Kimberly, chcę cię lepiej poznać ...
- Kim, mam na imię KIM. Ile razy mam ci powtarzać?! A po za tym gdzie byłeś całe moje życie? Dopiero teraz się za interesowałeś?
- Kimbe ... - zobaczył wściekłe i groźne spojrzenie córki i natychmiast się poprawił - Kim,   Kim daj mi najpierw wytłumaczyć, później mnie możesz osądzać.
- Ja nie osądzam, od tego jest Bóg ...
- Mądre słowa - zauważył i uśmiechnął się do Kim
- Proszę wytłumacz mi to bo ja naprawdę nic nie rozumiem - powiedziała niemal że płaczliwym głosem, postanowiła posłuchać Jacka
- Nie mogłem z wami być, uwierz mi naprawdę chciałem. Przebywałem w więzieniu a twoja mama nie chciała żebyś mnie tam odwiedzała, w sumie nie dziwię się, ja również byłem przeciwko odwiedzania mnie w więzieniu. Więzienie to nie miejsce dla dzieci. Nie chciałem żeby moja córeczka widziała mnie tutaj za kratami, gdzie nie mógłbym nawet jej przytulić. Pisałem listy, to był jedyny sposób komunikacji i rozmowy z tobą. Niestety nie odpisywałaś, i temu również się nie dziwię. Zawsze miałem nadzieję, że cię spotkam. Dostałem przepustkę za dobre sprawowanie, teraz jestem wolnym człowiekiem. To naprawdę niesamowite uczucie być wolnym. Naprawdę chciałbym cię poznać i żałuję, bardzo żałuję, że nie byłem z tobą cały czas. 
Powiedział prawdę, ona to wiedziała. Czuła to i to bardzo wyraźnie. 
- Piłka nożna. - powiedziała cicho
- Słucham? - niezbyt zrozumiał o co chodzi
- Interesuję się piłką nożną. - powiedziała już normalnym głosem na co John  uśmiechnął    się szeroko. 
Resztę czasu spędzili na rozmowie, naprawdę dobrze się rozumieli. Ale Kim jeszcze nie mówiła do niego tato tylko John. On to dobrze rozumiał i nie zmuszał jej do niczego.    Cieszył się, że córka dała mu szansę. A blondynka cieszyła się, że posłuchała rady Jacka. Ojciec odwiózł córkę do domu, obiecując przy okazji, że będzie jutro na obiedzie. Kim gdy tylko weszła do domu napisała od razu do Jacka sms-a.


Miałeś rację. 
Dałam mu drugą szanse i nie żałuję ani trochę :D 
W podzięce chciałabym cię zaprosić na lody <3 :D

Odpowiedź dostała natychmiast.


Widzisz, mówiłem ci :D 
A co do propozycji to z ogromną chęcią :*
Jutro po treningu,  ok? ;)

Odpisała szybko:


Oki, to jutro po treningu ;> 


                                                

Hejka :* 
Rozdział dedykuję ANGELICE <333333333
Hihihihi <3
Dziękuję za poprzednie komentarze, one naprawdę motywują do pisania ;)
Dodaję rozdziały w nocy, wiem dziwna jm :D
Postaram się dodawać rozdziały systematycznie ;D
Papatki ;****
 ♥                                                                                                                            ♥

środa, 16 października 2013

11. Tata ...

Blondynka weszła do domu i przeżyła szok, ponieważ zobaczyła swoją mamę rozmawiającą z jakimś mężczyzną. Przyjrzała się bliżej i rozpoznała tą osobę. Tak to był totalny szok,nigdy by się nie spodziewała zobaczyć JEGO tutaj. Nie miała zamiaru z nim rozmawiać, tyle lat go nie było, Nie znała go. Wiedziała tylko co nie co z opowiadań mamy oraz widziała jak wyglądał z zdjęć. Przez całe dzieciństwo aż do teraz go nie widziała.



Chciała szybko uciec do pokoju, żeby nie rozmawiać z nim. Co niby by miał powiedzieć? ,,Cześć tatusiu, co słychać?'' Absurd. Chciała zostać nie zauważona ale niestety John i Stella już ją zauważyli. Chciała iść dalej do pokoju ale ktoś ją zatrzymał.
-Kim - krzyknęła Stella
 Podeszła do nich niechętnie i spojrzała z obojętnością wymalowaną na twarzy na nich. Tak na prawdę nie było jej to obojętne.
- Co? - powiedziała blondynka średnio przyjemnie
- Kimberly, córeczko ... - powiedział szczęśliwy ojciec dziewczyny
- Nie mów tak do mnie! Ja jestem KIM, nie Kimberly! Wiedziałbyś gdybyś był przy mnie przez cały czas! - powiedziała ze łzami w oczach
- Kimberly, przecież to piękne imię. Wybraliśmy je razem z twoją mamą. Naprawdę nie mogłem z tobą być, chociaż bardzo chciałem ...
- Skończ ... - powiedziała szybko dziewczyna, nie chciała tego słuchać
- Kimberly, proszę cię. Porozmawiaj przynajmniej ze mną ...
- Nie mam najmniejszego zamiaru!
- Córciu, daj mi przynajmniej wytłumaczyć ...
- Przypomniałeś sobie o nas. Ale teraz jest już za późno. O wiele za późno.
Wtedy dziewczyna nie wytrzymała i zaczęła płakać, szybko uciekła z domu ale wcześniej było można usłyszeć jak coś powiedziała.
- Jak miło że pojawiłeś się po tylu latach.



Blondynka szybko opuściła dom i usiadła na ławce w parku. Zaczęła płakać. Łzy spływały jej strumieniami, serce przeszywał ból. Nie potrafiła racjonalnie myśleć, po prostu wszystko aż tak bolało. Bolało ją to, że przez całe życie go nie było. Zapomniał o niej a teraz pojawia się i zgrywa kochanego tatusia. I co ona ma zrobić wpaść w jego ramiona i powiedzieć ,, Kocham cię tato''. Gdyby była mała i by nie rozumiała to by się ucieszyła z jego powrotu bo by nie rozumiała, że on ich opuścił. Zniknął z ich życia. Wysyłał czasami tylko listy. Co z listów jak nie może być obok. Nikt nie poświęcał jej czasu. Mama pracowała, ojciec w więzieniu a ona? Sama. Na szczęście w Seaford to się zmieniło.



Płakała już z 15 minut, przechodnie dziwnie jej się patrzyli, nawet 2 osoby podeszły do niej i spytały się czy wszystko w porządku. Jak ma być w porządku? Mówiła tylko tak i że chce zostać sama. Skulona siedziała, głowę schyliła tak że nie było jej widać twarzy.  Nagle poczuła coś. Ktoś ją przytulił od tyłu. Nie wiedziała kto to, więc odkręciła zapłakaną twarz i ujrzała Jacka. Przytulił ją mocno do siebie i szepnął:
- Ciii ... Nie płacz ...
Przytuliła go. Dawał jej niesamowite poczucie bezpieczeństwa, ciepła. Gdy była z nim wszystkie problemy znikały. Wszystkie troski szły w niepamięć. To cudowne a zarazem niezrozumiałe uczucie przy osobie, która jest nam tak bliska, tak cholernie bliska.
Nikt z tej dwójki nie wiedział ile razem spędzili czasu w takiej pozycji. Gdy dziewczyna trochę się uspokoiła, chłopak podniósł jej podbródek i spojrzał głęboko w oczy. Patrzyli na siebie, pochłonięci chwilą.
- Co się stało? - spytał się łagodnie Jack
- On wrócił ...
- Kto?
- Mój ojciec. - odparła beznamiętnie wpatrując się w pobliski krzak
- Dlatego płakałaś? - powiedział czule
- Tak ... jakby ... chodzi o to że DOPIERO teraz się pojawia. Wcześniej go nie znałam, nie widziałam na oczy a tym bardziej rozmawiałam. Po prostu nie wiem jak się zachować ale on nas opuścił, zostawił. Nie przejmował się mną i moją mamą. Musiałyśmy same sobie radzić. Dlatego mama cały czas spędzała w pracy a ja sama z jakąś opiekunką, która niezbyt się przejmowała tym, że ma dziecko w opiece. Ojciec był w więzieniu. A wiesz co jest w tym wszystkim najśmieszniejsze? - powiedziała ironicznie - to że gdy byłam mała zawsze marzyłam żeby tata wrócił.

Jak to powiedziała znowu wybuchła płaczem, była bardzo delikatna i wrażliwa. Jack strasznie się o nią martwił, na prawdę chciał jak najlepiej dla Kim. Objął ją delikatnie ramieniem a później mocno przytulił. To pomogło. Dziewczyna mniej płakała a bardziej wtulała się w umięśniony tors chłopaka.
- Chodź - powiedział chłopak po jakiś 15 minutach i  złapał ją za dłoń .



Po drodze dał jej swoją bluzę bo zrobiło się chłodno, i przytulił. W taki sposób przez całą drogę szli obok siebie przytuleni. Gdy doszli dziewczyna zauważyła że już nie ma czarnego samochodu. Doszli do domu dziewczyny i przyszedł czas pożegnania.
- Może wejdziesz? - zapytała z nadzieją blondynka
- Przepraszam ale nie mogę. Obiecałem zostać dzisiaj na kolacji. Mój tata przyjeżdża dzisiaj. Bardzo chce zobaczyć mecz w weekend, który gramy z chłopakami.
- A rozumiem. Pewnie się cieszysz, że twój tata będzie wam kibicował. - uśmiechnęła się delikatnie dziewczyna
- Tak  ... - powiedział z małym wahaniem
- Co się dzieje?
- Nic, po prostu on jest strasznie wymagający, w końcu to piłkarz na skale światową ale on chce żebym ja i Brody poszli w jego ślady.
- A ty co chcesz robić? Przecież nie musisz słuchać innych.
- Szczerze? Na te raźniejszą chwilę przytulasa
- Mało ci jeszcze? - powiedziała ze śmiechem blondynka
- Tak. Ciebie mógłbym tulić przez cały czas. - powiedział i wyszczerzył śnieżno białe ząbki w uśmiechu
- Serio?
- Chcesz się przekonać?
- Z chęcią ...
I znowu się przytulili. A kto by się nie tulił do osoby, która jest nam bliska? Niechętnie się oderwali od siebie i pożegnali.
Dziewczyna weszła do domu w dużo lepszym humorze niż wcześniej. Gdy wchodziła do pokoju ktoś ją zatrzymał.
- Kim, jutro John cię odbierze. Daj mu szansę. - powiedziała delikatnie i poszła
Dziewczyna resztę dnia spędziła na leżeniu, słuchaniu muzyki i rozmyślaniu. O czym? Raczej o kim.
                                                




Hejka :D 
Znalazłam chwilkę i napisałam rozdział, chociaż krótki i nudny ale jest :D
Coś za dużo tych buziaków i przytulasów jak na 2 rozdziały xD
Zgadłyście, że to John :D Rozmyślałam jeszcze nad opcją że Stella (mama Kim) kupiła sb nowy samochód ale dałam sb spokój xddddd

Uwielbiam gify i bd wstawiać tutaj jakieś :D

KOCHAM WAS <3

poniedziałek, 14 października 2013

10. Męczący trening

Ubranie Kim
Na następny dzień miał również odbyć się trening. Kim wstała niewypoczęta, ubrała się szybko, zjadła śniadanie i spojrzała przez okno. Pogoda na zewnątrz nie była za ciekawa. Deszcz trochę padał a niebo w kolorze szarym pokrywało całe to co jakże jest zazwyczaj błękitne w puchatych obłokach niebo. Na dworze było zimno, wiatr wiał, deszcz padał a nic nie zapowiadało się na zmianę pogody.



Dziewczyna wyszła ze swojej posesji, rozłożyła parasol i tak doszła do szkoły. Usiadła w klasie jak reszta uczniów i czekała na przyjście nauczyciela. Dzisiaj była w ławce z Julią, ponieważ Grace nie przyszła do szkoły a Jacka i Brody jeszcze nie było. Jerry usiadł natomiast z Miltonem. Mieszanka wybuchowa, blondynka z Julią patrzyły na nich i czekając aż Milton wybuchnie. Jerry tłumaczył Miltonowi ( dziwnie brzmi xD ), że istnieje kraina pluszowych zwierzątek m. in. kucyków i jednorożców. Natomiast Milton tłumaczył Latynosowi, że taka kraina nie istnieje. Zaczął wymieniać mu różne gatunki koni, żeby udowodnić brak jakiekolwiek istnienia jednorożców lub kucyków, które śpiewają a Jerry twierdził zawzięcie, że one istnieją ale potrafią być niewidzialne dlatego nikt ich nie widział. Rudzielec tracił powoli panowanie nad sobą. Wytłumaczył mu nawet pochodzenie takich jednorożców, ba dał mu wykład, że takie bajki opowiadano małym dzieciom jako bajeczkę na dobranoc. Jerry jednak trwał przekonanie w swoje zdanie, nawet udzielił lekcji Miltonowi ( jeszcze dziwniej brzmi xD ). Dyskusja trwała a Milton już nie wytrzymywał. Zaczął robić się cały czerwony a dziewczyny wiedziały już co to oznacza.
- Raz - powiedziała Kim - dwa - powiedziała Julia - i trzy - powiedziały razem.
I po tych trzech Milton wybuchł a rzadko to się zdarzało. Zaczął krzyczeć na Latynosa, skakać i dziwnie wymachiwać rękoma. Jerry tylko patrzył na Miltona pobłażliwie. Milton nie przestawał a Julia wiedząc, że lada moment przyjdzie nauczyciel podeszła do rudzielca i przytuliła. Ten jak na komendę przestał się dziwnie zachowywać i oddał uścisk. Jerry widząc całe wydarzenie krzyknął.
- Uuu a gdzie buzi? - powiedział zawiedziony na co dostał od Kim piórnikiem w głowę.
- Laska wiem że masz fajny piórnik ale nie musisz aż tak się tym chwalić, po za tym mam ładniejszy, patrz.- powiedział i pokazał piórnik w jednorożce.
Nauczyciel wszedł do klasy ale przed nim zdążyli bracia Brewer (trochę dziwnie brzmi xD ).
Milton się uspokoił i usiadł z Julią, postanowił już więcej nie wciągnąć się w rozmowy z Jerrym o jednorożcach itp. Kim usiadła z Jackiem a Brody z jakimś chłopakiem, natomiast Jerry opowiadał podobnemu do siebie kolesiowi ( w sprawach jednorożców itd ) jakże dziwne historie. Blondynka z brunetem rozmawiali przez prawie całą lekcje. Role się odwróciły można by tak rzec. Teraz Brody był trochę zazdrosny.




Blondynka przesiedziała z Julią i Jackiem większość lekcji a z Brodym tylko jedną lekcje. Po zajęciach odbyć miał się trening, deszcz padał i nie chciał zbytnio przestać. Szaro, mokro po prostu zgroza teraz grać lub jakkolwiek ćwiczyć na boisku. Dziewczyna przebrała się i wyszła na zewnątrz. Ustała na chwilę a deszcz zaczął moczyć jej ubrania. Zobaczyła po chwili wszystkich pod dachem i pomaszerowała do nich. Kiedy zbliżała się do drużyny zobaczyła, że nie ma jeszcze trenera ale w zamian jest kilka innych osób. Gdy już była przy nich przyjrzała się uważnie każdej z nich. Większość kleiła się do chłopków albo spoglądała maślanymi oczami na nich. Przewróciła oczami i usiadła przyglądając się padającemu deszczu. Po minucie znudziła się i zaczęła przyglądać innym. Jessica patrzyła tęsknie na Drake, który najwyraźniej miał ją gdzieś bo rozmawiał z kumplami. Jessica podeszła do innego kolesia i zaczęła się z nim namiętnie całować. Martinez, rozmawiał z Jackiem a Brody z jakimś brunetem. Po chwili do Jacka podeszła jakaś dziewczyna i chciała go pocałować. Na szczęście brunet odwrócił się zdziwiony i dostał niechcący buziaka w policzek. Widać niezbyt był tym zadowolony bo się skrzywił, Donna bo to właśnie ona go chciała pocałować próbowała dać mu jeszcze buziaka w usta.
- Ej, uspokój się - powiedział spokojnie Brewer, kiedy Donna zaczęła wieszać mu się na szyi.
Kim/ Mik nie wytrzymała i podeszła do niej.
- Nie słyszałaś go? Nie bądź natrętna ... - nawet nie zdążyła skończyć jak ktoś bezczelnie wtrącił się w jej zdanie
- Zamknij się frajerze. - krzyknęła wyniośle dziewczyna
- Nie, nie zamknę. - powiedziała odważnie
Na szczęście kłótnie przerwał trener. Oznajmił im że ich trening odbędzie się normalnie ,, iż to ma być przygotowanie do meczu odgrywanego w każdych warunkach klimatycznych''. Każdy niezadowolony wyszedł na boisko a grono fanek posmutniało i co chwila narzekało, to na trenera to na deszcz, który rozwali im makijaż i fryzury. Trener wyprosił dziewczyny po tym jak jedna nazwała go ,, Zarośniętym gorylem'' a druga ,, Żulem, który przypomina morsa''.  Takie obelgi bardzo naruszyły dumę trenera. 



Deszcz lał strumieniami a Kim przebrana za Mika trzęsła się z zimna. Jedyna pocieszająca myśl jest  taka, że trener wyrzucił fanki na bruk. Stanęła w rządku z resztą drużyny. Trener, który był jeszcze nadąsany i zdenerwowany urządził im taki trening, który zapamięta blondynka na całe życie. Cali mokrzy musieli zrobić 5 kółek wokół wielkiego boiska. Dziewczyna niestety miała trochę gorszą kondycję od innych. Po dwóch kółkach złapała ją kolka, zaczęła woniej biec. Strasznie się dziwiła tym co dalej biegli bez zatrzymania bo większość tak jak Kim złapała zadyszka, tylko że ich po trzecim kółku. Pierwsza piątka (Jack, Jerry, Brody, Drake i jakiś chłopak) skończyła bieg i usiedli cali mokrzy na mokrej powierzchni boiska w tym przypadku sztucznej trawy. Reszta natomiast albo jeszcze biegła ostatnimi siłami albo szli udając bieg gdy tylko trener na nich spojrzy (hahha ja z dziewczynami z mojej klasy na wf xD ). Po męczącym biegu przyszła kolej na pompki i brzuszki. Z brzuszkami Kim poszło w miarę dobrze ale kłopot był z pompkami. Wszyscy zaczęli wykonywać a Kim / Mik zrobiła 5 pompek a więcej nie dała rady. Na szczęście trener Mark rozmawiał przez telefon i zajął się rozmową zamiast obserwowaniem poczynań podopiecznych.




Po skończonym treningu wykończeni i cali mokrzy weszli do szatni. Każdy się przebierał w czyste i suche ubrania. Kim padała z nóg, nie miała na nic siły, po prostu tak wykończył ją dzisiejszy trening. Zabrała swoją torbę i ruszyła do łazienki ale nie do łazienki w szatni, tylko szkolnej.
- Ej Mik czemu się nie przebierasz? - zapytał już przebrany Jerry
- Lepiej się przebierz bo zachorujesz a w weekend gramy ważny mecz. - powiedział Jack.
Dziewczyna a raczej dziewczyna przebrana za chłopaka spojrzała na Brewera i oniemiała, chłopak był tylko w spodniach, a bluzkę miał zdjętą tak iż było łatwo stwierdzić, że ma  nieziemską klatę. Przez chwilę się przyglądała mu ale zaraz przypomniała sobie, że to trochę dziwnie musiało wyglądać. Mik gapi się na Jacka, ktoś by jeszcze pomyślał, że to gej xD. Szybko oprzytomniała i wydukała, że nie ma w zwyczaju przebierania się w szatni, ponieważ to przynosi mu pecha w zawodach. Szybko poszła przebrać się do łazienki i już w normalnym i suchym ubraniu skierowała się do domu a raczej wlokła się. Była strasznie zmęczona, na szczęście już nie padało. Po chwili usłyszała, że ktoś ją woła. Obejrzała się do tyłu i zobaczyła uśmiechniętego chłopaka.
- Hej Kim. Czemu jeszcze nie w domu? - zapytał się chłopak
- Yyy a ty czemu jeszcze nie w domu? - zapytała dziewczyna
- Miałem trening, coś ty taka zmęczona?
- A wiesz tak jakoś ... - odparła cienkim głosikiem
- Chodź, nie pozwolę ci iść w takim stanie. - odparł roześmiany Jack
- Ale o co ... - nie zdążyła dokończyć bo wylądowała na plecach Brewera - Jack, naprawdę nie musisz.
- Nie muszę ale chcę.
Ona ledwo żyje po treningu a on jakby nigdy nic. Albo się przyzwyczaił albo ma niesamowitą odporność na takie ciężkie treningi.  Postanowiła zapytać o to się chłopaka.
- Słyszałam, że mieliście dzisiaj ciężki trening.
- Bo ja wiem, był trochę cięższy od innych ...
- Serio nie musisz mnie nieść przecież też jesteś pewnie zmęczony...
-Oj Kim - powiedział uśmiechnięty - nie jestem zmęczony i nigdy nie będę na tyle zmęczony żeby coś zrobić dla ciebie.
Dziewczyna postawiła swój podbródek na jego ramieniu i po chwili zaczęła czochrać mu włosy i dała mu buziaka w policzek. Sama nie wiedziała czemu, taki zwykły impuls.  Jack momentalnie uśmiechnął się szeroko.




Tak doszli do domu dziewczyny. Przed domem stały dwa samochody. Jeden jej mamy, a drugi czarny. Nie wiedziała do kogo należy ten drugi samochód. Jack pożegnał się całusem w policzek, coś za dużo tych czułości jak na jeden dzień ale nikt się nie skarży wręcz przeciwnie są szczęśliwi dzięki takim małym gestom.
Blondynka weszła do domu i przeżyła szok ...

                                                   

Hejka :D 
1O rozdział dodany xD 
Wolniutki poniedziałek to jest to ;D
A ja uczę się do fizy a później matmy, super ;/
Co Kim zobaczyła? ;>
Nast rozdział postaram się dodać albo w tygodniu albo w weekend :D
Kocham was ♥

poniedziałek, 7 października 2013

9. Zazdrość

Na drugi dzień dziewczyna obudziła się dużo wcześniej niż zwykle. Spakowała swoją torbę z książkami oraz drugą torbę na trening. Miał być od razu po szkole. Kim była bardzo pod ekscytowana, nie zjadła nawet śniadania a z mamą wymieniła tylko prawie kilka zdań. Wyszła z domu w pośpiechu choć tak naprawdę nie musiała się spieszyć bo do lekcji zostało jeszcze sporo czasu. Wychodząc natknęła się Brodyego. Uśmiechnęła się do niego promiennie, po prostu dzisiaj nic nie było w stanie zgasić jej szczęścia. Rozmawiali na zwykłe tematy. W bardzo dobrych humorach zaszli do szkoły i wtedy zadzwonił dzwonek. Nawet nie zorientowali się, że tak długo szli. Poszli na lekcje i usiedli razem w ławce. Pisali ze sobą liściki albo rozmawiali po cichu.



 Po 5 minutach lekcji w drzwiach pojawił się zaspany Jack. Jego wzrok zatrzymał się na Kim i bracie.
- Usiądź już Brewer.
Powiedział nauczyciel gdy zauważył, że Jack patrzy się zawzięcie w jedno miejsce i nie ma zamiaru usiąść. Jak nauczyciel powiedział tak zrobił i usiadł, za Brodym i Kim. Nie mógł znieść Brodiego, który przez całą lekcje rozmawiał z Crawford. Nie słuchał nauczyciela tylko patrzył i rozmyślał. Był wkurzony, że ma konkurenta. I to jakiego! Własnego brata. Po dzwonku pierwszy wyszedł z klasy. Przez resztę lekcji Kim siedziała z Grace albo z Brodym. Jack nie był z tego zadowolony, mało powiedziane. Był wściekły. Czemu? Zazdrość? Nawet jeśli tak to  nie chciał się do tego przyznać.



Po lekcjach dziewczyna pożegnała się ze wszystkimi i udała, że musi wracać do domu. Tak naprawdę pokierowała się na boisko na trening. Udała się do łazienki i zdjęła swoje ubrania i zmieniła je na korki, getry, spodnie i bluzkę trochę za dużą. Ale najdziwniejsze w tym wszystkim było iż to nie były ubrania damskie, a mianowicie męskie. Dziwne, nieprawdaż? Włosy ścisło związała a to było trochę trudne, ponieważ miała dosyć długie ale dała sb radę, założyła czapkę. I gotowa zaszła na boisko. Niezbyt wyróżniała się z tłumu, i o to chodziło, żeby nikt nie rozpoznał jej. Usiadła na ławce i czekała na swoją kolej. Pojedynczo chłopcy strzelali karniaki do bramki. Wybierali bowiem osobę, która strzeli w bramkę, później patrzą jak sobie radzi z trikami oraz jaką ma kondycję. Na szczęście wszystkie te wymogi były organizowane w taki sposób: przebiec od końca boiska do początku gdzie jest bramka, omijając i zwodząc kilka osób, które bd chciały zabrać piłkę a na koniec strzelić gola. Wszystko wydaję się banalne i proste ale trzeba być naprawdę dobrym by dostać się do drużyny. Oczekujących jest wielu, miejsc natomiast mniej.



Poprzednikom Kim nie wychodziło zbyt dobrze. Przyszła kolej na nią. Wstała z ławki i udała się do trenera.
- Jak się nazywasz?
- Yyy ... no ten ... ja ... nazywam się ... yyy ...
- Powiesz wreszcie jak się nazywasz?
- Yyy ... M ... i .. k - powiedziała niepewnie z wielkim wahaniem zapominając o tym, żeby zmienić głos
- Jak? Skądś kojarzy mi się ten głos ...
- Mik, nazywam się Mik. - powiedziała już zmienionym głosem
- A no dobra, nieważne, więc Mik pokaż co umiesz.
Kim a raczej Mik ( paczaj od końca Kim = Mik xD ) wziął/wzięła  piłkę i zaczęła biec z piłką, po drodze za pomocą swoich umiejętności ominęła kilku przeciwników, na końcu strzelając piękną bramkę. Każdy zaczął klaskać albo gwizdać. Trener tylko przytaknął głową, oznajmujący tym gestem, że zdała ,,test''. Zadowolona nastolatka usiadła z powrotem na ławce przyglądając się innym.



Na końcu trener zwołał wszystkich i oznajmił:
- Więc tak, wszyscy jesteście beznadziejni! - Wszyscy zdziwieni spojrzeli na niego  - No oprócz Karla oraz ... Mika, których witamy w drużynie. Później zobaczymy który z was bd w pierwszym składzie a który w rezerwie.
Kim / Mik uśmiechnęła się szczęśliwie ale po chwili chowając twarz oraz oprawiając czapkę, żaby lepiej ukryć twarz. Dziewczyna chciała już wychodzić ale coś ją zatrzymało a raczej ktoś.
- Ej Mik poczekaj, teraz będziemy rozgrywać mecz, jesteś w Drużynie więc musisz zostać - powiedział kapitan czyli Jack
- Ok. - wymamrotała nastolatka



Najpierw wybierali skład. Wyszło na to, że dziewczyna była w składzie z Jackiem. Każdy ustawił się na swoim miejscu i rozpoczęła się gra. Dziewczyna stała jak słup, ponieważ Jack rozgrywał za wszystkich mecz. Strzelił już pierwszego gola. To było nieprawdo podobne, ale Jack dzisiaj ,,sam'' grał, ponieważ musiał wyładować swoją złość a u niego piłka nożna było można powiedzieć, że była najlepszą jak dotychczas metodą. Grał w zawrotnym tempie, nikt nie wiedział czemu oprócz ... Jerrego? Tak, on domyślał się czemu tak jest. Po 10 minutach gry wynik był 2:0. Dwa strzelił Jack. Kim nie miała nawet przez chwilę piłki.



Później Jack strzelił bramkę ale była ona nie do końca jasna, ponieważ połowa drużyny czyli drużyna Brodiego mówiła iż był spalony, natomiast drużyna Jacka uważała inaczej. Rozpoczęła się kłótnia między Jackiem a Brody, kłótnia tak naprawdę nie dotyczyła tego gola a bardziej napięciem między nimi. Reszta nawet się nie wtrącała, stała tylko i patrzyła się na nich. Chłopaki zaczęli się sprzeczać aż doszło do rękoczynów. Kłótnia przerodziła się bijatykę. Wszyscy zaczęli próbować ich odciągać od siebie a Kim stała i patrzyła się z niedowierzaniem a później pomagała ich odciągnąć, aż pojawił się trener.
- Boisko nie służy do rozstrzygania sporów. Zrozumiano? Jeszcze jedna taka bijatyka a następny mecz będziecie spędzać na ławkach, zamiast boisku.
Dzięki temu chłopaki uspokoili się. Jack miał podbite oko a Brody wielki siniak na twarzy. Wyglądali strasznie. Poszli do szatni a Kim / Mik próbował się ulotnić. Na szczęście już nic  jej w tym nie prze szkodziło. Szybko uciekła zabierając swoje rzeczy. Po drodze przebrała się w toalecie w swoje zwykłe ubrania.



Dziewczyna poszła do domu a Jack z Jerrym właśnie szli do domu Martineza.
- Stary co cię dzisiaj opętało? A raczej kto. - spytał Jerry przyjaciela śmiesznie poruszając brwiami
- Wiem, poniosło mnie trochę.
- Trochę? Trochę? Serio Jack? Rozegrałeś cały  mecz ,,sam'', dowaliłeś Brodyemu a przez całe lekcje gapiłeś się na Kim jak jednorożec na kucyka.
- No może trochę przesadziłem ale nie gapiłem się na Kim, a tak w ogóle to czemu jednorożec na kucyka?
- To aż tak trudne do pojęcia? Jednorożce patrzą na kucyki z nie dowierzaniem, nie mogą uwierzyć że nie mają rogu. Przecież to proste, a ty tak gapiłeś się na Kim i Brodyego. To uczucie zaczyna się na Z.
- Zirytowanie? Zamyślenie? Zwykłe patrzenie?
- Nie, nie i nie. Zazdrość. - oznajmił Jerry
- Ja? Phi, zazdrosny? Nigdy. - oznajmił cienkim głosem
- Yhy, na pewno.
- Ej, a jak tam Grace? - szybko zagadnął Jack z cwanym uśmiechem
- Już nie zmieniaj tematu, ale powiem ci że mam zamiar wyznać jej swoje uczucia. - powiedział dumny Martinez
- No stary, jestem z ciebie dumny. Kiedy?
- Yyy no właśnie w tym jest problem.
- A na problemy najlepsi przyjaciele i ...
- Atak zombie 2. - dokończył szczęśliwy Jerry
- I oto chodzi.
Przyjaciele poszli do domu Latynosa i przez cały czas grali w grę, zajadali się słodyczami oraz wygłupiali.


--------------------------------------------------

Hejka :D Dzisiaj rozdział bo nie poszłam do szkoły! Jupiii ;>
Wczoraj miałam dodać ale Internet coś mi się sprzeciwił ;/

<3 <3 <3 Uwielbiam ten obrazek ♥♥♥
Taki słodziak *o* teraz trochę za bardzo pakuję, wiem że ćwiczy i dla tego ale wolałam tego słodziaka niż takiego pakera :( wiem dziwna jm ;D
Anonimy mogą również komentować jakby co xD 
Dodałam bohaterów xD Jak któreś zdj nie pasuję to przysyłajcie inne to podmienię :* :D

 Dziękuję wam za wszystkie wejścia i komentarze one naprawdę motywują do dalszej pracy (wiem że teraz mało osób komentuję z względu na szkołę (ja też xD), ale dla mnie jest ważne że w ogóle czytacie  <3