czwartek, 15 maja 2014

ROZDZIAŁ 33

Brak weny spowodował, iż musiałam jej szukać w piosenkach.
Czekam na książki, mam nadzieję, że niedługo przyjdą.
Niezgodna/Zbuntowana/Wierna przybywajcie! :)


Dziewczyna zszokowana siedziała na zielonej trawie w promieniach słońca. Obok niej siedział zamyślony blondyn. Spoglądał na nią dość niepewnym wzrokiem.
- Naprawdę się przyjaźnili? - Zapytała się w dalszym ciągu zszokowana.
- Tak. - powiedział ostrożnie - byli, jakby tu powiedzieć... wspólnikami.
- Wspólnikami? Czego?
Chłopak spuścił wzrok. Spoglądał teraz w stronę zielonych drzew. Wspomnienia bolą. Czemu musi jeszcze raz to odtwarzać? 
- Kim... - powiedział spoglądając na nią po kilku dobrych chwilach.
-  Nie, Drake powiedz mi. Proszę. - nic nie odpowiedział. Jak jej miał to powiedzieć? - Proszę cię. Powiedz mi, muszę wiedzieć co się dzieje.
- Dobrze, ale powiem ci tylko to co dotyczy mnie i mojego brata. Resztę musi ci wyjaśnić, któryś z Brewerów. Nie są to moje sprawy, więc się do nich nie wtrącam.
Spojrzała na niego, a promienie słońca odbiły się w jej oczach. Wiedział, że mógł jej to powiedzieć. Byli przyjaciółmi. Może coś więcej? Nie wiedział tak samo jak ona co czuł. 
- Mój brat - powiedział te dwa słowa z wielkim trudem i wysiłkiem - jest w więzieniu. - dziewczyna pokiwała powoli głową, tak Jack w szatni o tym wspominał. - Wpadł za posiadanie narkotyków. Dostał wyrok na trzy lata. - dziewczyna słuchała go uważnie ze zdziwieniem i zszokowaniem wymalowanym na jej twarzy - Siedzi już połowę, zostało drugie tyle. 
- Ale skąd wie o tym Jack? - zapytała się po chwili.
- Jack? Och on zna tą historię doskonale - prychnął chłopak - W końcu jego ojciec wpakował w to wszystko Michaela. 
- Michael?
- Mój brat. - wyjaśnił szybko chłopak
- Jak to wpakował?
- Normalnie. On go w to wszystko wciągnął. Narkotyki, bójki, problemy z prawem. Wszystko to jego zasługa.
Dziewczyna słuchała tego wszystkiego z nie dowierzaniem. Ten Brewer? Co prawda go nie znała, słyszała od braci, że jest strasznie wymagający ale to? To przechodziło wszelkie granice. Dlaczego wciągnął w to brata Drake?
- Ale czemu? Dlaczego?
- Nie wiem. Nie mam pojęcia. Może mu się nudziło, albo brakowało towarzystwa? Tego nie wiem, ale wiem, że przez to wszystko Michael gnije w więzieniu, a on baluje w dalszym ciągu. Wolny. - powiedział przez zęby.

* * *

Dziewczyna siedziała samotnie w swoim pokoju. Zastanawiała się nad tym wszystkim. Brat Drake jest w więzieniu, przez ojca bliźniaków. Jak to możliwe, że nigdy nie o tym nie słyszała? Przecież Jack był, nawet choć nie chce się do tego przyznać sama przed sobą, ale jest ważny. Ciągle gdzieś tkwi w niej potrzeba jego pocałunków, bliskości. 

Usłyszała dzwonek do drzwi. Machinalnie spojrzała na zegarek. Dwudziesta piętnaście. kto tak późno przychodzi w odwiedziny. Zmarszczyła brwi i wsłuchała się w dźwięki dobiegające z dołu. 
- Jest Kim? 
- Tak, na górze.
- Dziękuję.
Ten ktoś właśnie wchodził do niej po schodach. Słyszała szuranie butów. Po chwili drzwi się otworzyły i wstała w nich Grace.
- Grace! - spojrzała na nią uśmiechnięta.
- Cześć. - powiedziała smętnie.
- Co się dzieje? - podbiegła szybko do przyjaciółki i przytuliła się mocno.
- Pokłóciłam się z Jerrym. - powiedziała cichutko przytulona do blondynki.
- Czemu? - zdziwiona dziewczyna spojrzała na nią odsuwając się lekko, żeby się lepiej jej przyjrzeć.
Grace westchnęła i usiadła na łóżku. Kim postąpiła podobnie.
- Co się stało?
- On jest nieznośny! - poskarżyła się dziewczyna.
- Dlaczego? - zapytała się z delikatnym uśmiechem rozświetlającym jej zmartwioną twarz.
- On...ugh... jest nie do wytrzymania! Myśli, że pozjadał wszystkie rozumy! Wiesz co mi powiedział?! Żebym nie wtrącała się w nie swoje sprawy, ale sprawy moich przyjaciół są w pewnym stopniu i moje!
- Ale o czym ty... Grace! Co ty chciałaś zrobić?
Brunetka spojrzała na nią niewinnie.
- Pomóc...
- Grace... - jęknęła dziewczyna.
- Ale wy jesteście dla siebie stworzeni! Musicie sobie to wszystko wytłumaczyć! 
- Grace ja naprawdę nie wiem, czy powinnam do tego wracać. Jest to w pewnym sensie rozdział zamknięty.
- Ale Kim! Musicie do siebie wrócić.
- Nie wiem. Nic nie wiem. Na teraźniejszy moment to powinnaś pogodzić się z Jerrym!
Brunetka kolejny raz westchnęła ciężko. Przez moment panowała cisza, która została przerwana przez dzwoniący telefon. Grace spojrzała na ekran zaskoczona i lekko przerażona.
- Co teraz?! - krzyknęła.
- Kto dzwoni? - zapytała się blondynka niespokojnie.
- Jerry, ale nie wiem czy ode...
- Odbierz szybko! - teraz to Kim krzyknęła głośno.
Brunetka niepewnie z wahaniem wcisnęła zieloną słuchawkę.

* * *

- JAK TO WRACASZ?! - krzyczała na cały dom kobieta.
- Po prostu - wracam. - rzekł ktoś spokojnym opanowanym głosem po drugiej stronie słuchawki.
- Dopiero teraz? Gdzie byłeś przez wszystkie te lata?! 
- Zarabiałem.
- Zarabiałeś? Pracowałeś? - kobieta zaczęła się śmiać gorzko - Kogo chcesz oszukać? Po co wracasz?
- A co? Nie cieszysz się? - warknął rozmówca wytrącony delikatnie z równowagi.
- Kiedyś może i tak, ale już nie.
- Świetnie. Pozdrów chłopców. - powiedział ktoś gorzko i się rozłączył.

Wraca. On wraca. Teraz kiedy jej życie powoli się układało. Znów chce wszystko zburzyć!



niedziela, 4 maja 2014

ROZDZIAŁ 32

Trening okazał się jednym z najcięższych. Z jednej strony dlatego, że trener specjalnie mordował dwójkę ''uciekinierów'' a z drugiej... Jack. Nie odzywał się prawie w ogóle ale za to jak nadrabiał morderczymi spojrzeniami! Te czekoladowe oczy nie patrzyły już z taką samą czułością i miłością jak wcześniej, teraz były inne. Tak nie podobne.

Jack, jak się okazało stał się jeszcze lepszym zawodnikiem niż wcześniej. A to było niemniej dziwne, gdyż przecież nie uczestniczył w treningach. Ten trening odbył ze straszną starannością, wszystkie zagrywki były starannie przemyślane. Jakby błąd kosztował go coś cennego. Natomiast Brody nie starał się w ogóle. Nic nie robił. Stał a jak ktoś podał mu piłkę szybko komuś odkopywał. Zarobił naganę od trenera ale tym również się nie przejął. Zawsze podobni niemal identyczni [z charakteru] bracia zmienili się nie do rozpoznania. Bliźniacy, którzy teraz jakby się rozdzielili. Dziewczyna nawet nie zauważyła, że piłka leci wprost na nią. Niestety nie zdążyła umknąć czy też się schylić i uderzyła się w głowę. Syknęła cicho i pomasowała uderzone, przed chwilą miejsce.
- I dlatego laski nie nadają się na piłkarzy. - Usłyszała przepełniony jadem głos chłopaka. Odwróciła szybko głowę i od razu tego pożałowała. Była naprzeciwko Jack'a. Tylko malutka odległość ich dzieliła. Nosy prawie, że się stykały, a oczy obydwojga wpatrywały się w siebie intensywnie. Świat stanął. Nic się nie liczyło tak jak dawniej. Pochylili się nie świadomie ku sobie, lecz po chwili Jack szybko się cofnął. Jakby przypomniał sobie co robi. Chciał z nią być tak jak dawniej... Nie, nie chciał! Wszystkie są przecież takie same. Tylko spojrzeć na... Koniec. Przecież już miał o tym nie myśleć. Cofnął się o krok do tyłu, spojrzał w te złoto - brązowe tęczówki z żalem i nieukrywaną, czy też nie potrafiącą się ukryć tęsknota. To było ostatnie spojrzenie chłopaka, bo szybko odwrócił wzrok. Trzeba dać sobie z tym wszystkim spokój. Zapomnieć i po sprawie. Odwrócił się. Odszedł od niej. Może tęsknił skrycie ale przecież widzi do czego prowadzi miłość. Miłość się kończy. Zawsze. Zostaje ból, smutek, rozpacz. Zniechęcenie do każdej chwili dnia a noce nie przespane. Albo miłość po latach się wypala, zostaje sama monotonność i zmartwienia. Nie, miłość jest przereklamowana.

Odwrócił się i odszedł. Ona została i wpatrywała się jeszcze przez chwilę. Nie dała mu szansy na wyjaśnienia i powoli tego żałowała. Zastanawiała się, jakby to było, gdyby mu wybaczyła. Zdradzałby ją ''dalej'' ze świadomością, że wszystko zostanie mu odpuszczone? Chyba nikt się już tego nie dowie.

 * * *
- Powinni do siebie wrócić. - Stwierdziła brunetka przytulona do chłopaka.
- Hę? - Zapytał się wyrwany z zamyśleń Jerry. Zwolnił się z połowy treningu, gdyż bolała go noga. Musiał się oszczędzać.
- Jack i Kim. Powinni do siebie wrócić. - Powiedziała pewnie z nieukrywaną iskierką żalu, że chłopak jej nie słuchał.
- Ach, tak. Masz rację.
- To co robimy? - Zapytała się wiercąc w dalszym ciągu temat.
- My? - Zapytał się zdziwiony marszcząc brwi.
- Tak, my. Jesteśmy ich przyjaciółmi i to nasz obowiązek im pomóc.
- No... nie wiem. Nie sądzę, że... chyba by nie chcieli żebyśmy się wtrącali. 
- Skąd to możesz wiedzieć?
- Rozmawiałem z Jack'iem i odniosłem wrażenie, że wie co robi.
- Wie? Widzisz jak się zmienił? On nie wie co robi. Ostatnio widziałam go z jakąś wymalowaną blondyną...
- Ja widziałem go z szatynką. - Mruknął chłopak.
- No właśnie! - Krzyknęła dziewczyna triumfalnie. - Widzisz sam przecież, że zmienia dziewczyny co chwila a wcześniej tego nie robił. Więc... - Zaczęła Grace i usiadła wygodnie delikatnie odsuwając się od chłopaka, żeby widzieć jego twarz. - Mógłbyś pogadać z nim, w końcu jesteś jego przyjacielem i nie odsunie się od ciebie. Rzuciłbyś coś o tym, że Kim mogłaby mu wybaczyć... tylko oczywiście musiałby przeprosić ją i obiecać, że to się nie powtórzy. Przyznałby się do błędu...
- Jakiego błędu? Przecież on nic nie zrobił! - Stanął w obronie przyjaciela.
- Jerry, przecież Alice nie wymyślała by sobie tego wszystkiego od tak. 
- A czemu nie? Nie wiadomo co takim wariatkom chodzi po głowie. A po za tym Kim też trochę nie dała mu nic wyjaśnić. 
Dziewczyna odsunęła się od chłopaka i spojrzała na niego zdziwiona.
- Kim? A niby co ona zrobiła?!
- Właśnie, a Jack? 
- Zdradził ją! 
- W snach Alice może i tak!
- Jesteś nie do wytrzymania!
- Ja? To ty próbujesz uszczęśliwić wszystkich na siłę, oni może nie chcą być razem. Kim ma Drake, Jack też ma kogoś i jakoś specjalnie nie zauważyłem, żeby Jack coś wspominał o powrocie do Kim!
- Kim nie jest z Drakiem! To tylko jej przyjaciel a po za tym to Jack zawinił!
- Dlaczego jesteś taka nieobiektywna?!
- A ty niby jesteś? Bronisz Jack'a jak jakiś ochroniarz!
- To mój przyjaciel. - Powiedział już spokojnie chłopak. 
- A moją przyjaciółką jest Kim i będę ją bronić, więc raczej nie dojdziemy do porozumienia. - Powiedziała i wstała na nogi.
- Nie zapominaj, że Kim jest też moją przyjaciółką.
Dziewczyna już odchodziła i chłopak nie wiedział do końca czy usłyszała to co powiedział. Ale usłyszała. Miała już ochotę się cofnąć. Ale co to by dało? Jerry jasno się wyraził. Bronił Jack'a, a Grace [Grejs] broniła Kim. Mieli odmienne zdania. Przez rozstanie tej dwójki ich związek przechodzi kryzys. Może naprawdę lepiej nie wtrącać się do ich spraw?

* * *


- Co taka skwaszona mina? - Zagadnął Drake w szatni do Mik'a, czyli Kim. Pakowała właśnie ubrania do torby treningowej.
- Życie. - Powiedziała smętnie przypominając sobie scenkę odgrywającą się na boisku. Dopiero teraz stwierdziła, że potencjalny obserwator mógłby być ''trochę'' zdziwiony. W końcu za dużej bluzce, czapce na głowie, która ukrywała włosy i czasami również założonym kapturze wyglądała jak chłopak. Może nie aż tak bardzo jak chłopak. Ale ważniejsze było, że nie aż tak jak dziewczyna. 
- Skąd ja to znam.
- Przecież ty prawie zawsze jesteś uśmiechnięty. - Zauważyła.
- Prawie. 
Nie wiadomo kiedy, ktoś warknął za ich plecami.
- Moglibyście się przesunąć?! Romansujcie gdzie indziej. - Wszyscy zgromadzeni w szatni zaczęli się śmiać gromkim śmiechem. 
- Odwal się. - Rzucił Drake.
- Bo? - Jack uniósł brwi, a na ustach zawitał mu drwiący uśmieszek.
- Po prostu. Odwal się.
- A jeśli nie?
- Daruj sobie i spadaj.
- A co zrobisz? Postraszysz mnie braciszkiem? Hmm? Jak tam u niego? Już wyszedł z więzienia? 
- Lepiej martwiłbym się o swoją rodzinkę. - Warknął a Jack zatrzymał się, jakby rażony prądem. - Co Brewer, zaskoczony? Słyszałem co nieco. I wiesz co? Gdybyś nie był takim dupkiem, może nawet bym ci współczuł. 
Jack poddał się impulsowi i zamachnął się uderzając pięścią Drake'a. Ten nie został mu dłużny i oddał cios. Po chwili rzucili się na siebie. Milcząca przez ten czas Kim krzyknęła próbując ich rozdzielić. Chłopaki nie pozostawali sobie dłużni. Bójka trwała by jeszcze przez jakiś czas, gdyby nie chłopaki z drużyny, którzy ich rozdzielili. Jack szybko się wyrwał i wytarł usta, gdzie leciała mu krew. Natomiast Drake nadal pozostawał w chwycie dwóch chłopaków, którzy powoli go uwalniali. Krew leciała mu z nosa, a policzek miał siny. Szybko zabrał torbę i rzucił wszystkim wściekłe spojrzenie. Otworzył drzwi i wyszedł. 

                                           

Bosz, przed wczoraj rozdział, wczoraj rozdział i dziś xD
Nie macie dość? xd
Jeju myślałam, że dzisiaj nie napiszę a jednak ^^
No to tak, wczorajsza osiemnastka udała się :>
Trochę promili było[nie piłam dużo, bez obaw :D] , tańce [wytańczyłam się, że hoho xd]
Wróciliśmy późno, ogólnie super :D
A teraz pędzę się uczuć niemieckiego :C :<
Nic nie umiem i zamiast się uczyć piszę rozdział xD
A zapomniałabym:
Zostaje z dwoma blogami, resztę usunęłam :))
Nicol Andzia dziękuję za chęci ale jednak nie dawałabym rady dodawać rozdziały aż na 3 blogach [nawet z pomocą] ale dziękuję ze chęci :)))


Rozdział z dedykacją dla [jak ja dawno nie dedykowałam rozdziału XD]:
- Iguśka Holt
- Idziocha
- Cleo M. Cullen
- Ana Howard
- Paciaa

Do napisania <3


sobota, 3 maja 2014

ROZDZIAŁ 31

Każdy człowiek zmienia się pod wpływem pewnych wniosków wysnutych w ciszy i w ciemności. Uświadamiamy sobie, że trzeba coś zmienić. Coś zacząć od nowa, coś skończyć. Nawet jak tego nie potrafimy skończyć, nie mamy sił wykrzyknąć tak upragnionego słowa ''NIE''. Stop. Dość. Koniec. Próbujemy zapomnieć ale czy z dobrym skutkiem? Nie sądzę.



 Zmiana była dość nagła. Zdziwił nie tylko siebie aż tak dużą przemianą ale i innych. Co prawda kiedyś też nie uchodził za najgrzeczniejszego ale prawda prawdą w porównaniu z teraźniejszym obliczem tamten chłopak wydał się grzeczny, poukładany. A teraz? Teraz olewał wszystkich, był obojętny. Ale brał z kogoś przykład. No i przejrzał na oczy, tak mu się przynajmniej wydawało. Zauważył coś co powinien zauważyć już dawno. Tak na dobrą sprawę zauważył kilka rzeczy. Po pierwsze ma powodzenie u dziewczyn, wcześniej też miał ale teraz to szaleją za nim. W końcu większość leci na ''bad boys''. Dlaczego tego nie zauważał? Ach tak. Miał Kim. Widział nawet ją ostatnio w towarzystwie... Drake. Nawet nie spojrzała na niego. Nie zauważyła go jakby był powietrzem. Tak bardzo zlewał się z tłumem? Poniekąd ta ''mała'' zmiana była też z jej przyczyny. W końcu on nic nie zawinił. Wrobili go a dziewczyna nawet nie wysłuchała go. Próbował wyjaśnić ale jego wyjaśnienia były niczym, nikt go nie słuchał. I tu także leżał problem. Ale ta zmiana dotyczyła jeszcze jednej osoby. Jego dłonie momentalnie zacisnęły się w pięście. Miał tego dość. Dość bezsilności. W końcu on rządzi swoim życiem. On. Nie inni. Nie los. Teraz żyje tak jak ma ochotę, chce coś zrobić? Robi to. Nie chce = nie robi. Nie ma, że musi czy wypada.

Z dala dobiegła go głośna muzyka. Zapach alkoholu, papierosów poczuł od razu, gdy wszedł do klubu. Kolorowe światła migotały w ciemności dając choć tyle jasności.
- Jack. - Dobiegł go krzyk któregoś chłopaka przy stolików dla vipów. Wysoki, umięśniony blondyn wskazał ruchem dłoni, żeby się do nich dołączył. Chłopak spojrzawszy kto go woła podszedł wolnym, spokojnym krokiem do barierki, przy której został zatrzymany. - Wpuść go! - Krzyknął ten sam chłopak. Ochroniarz z ociąganiem wpuścił bruneta.
- Przyłączaj się do nas. - Rzucił chłopak o ciemnych włosach i zielonych oczach. Na co reszta jego towarzyszy pokiwała twierdząco i chętnie głowami.

* * *

Impreza trwała w najlepsze. Alkohol, używki, jakieś obce klejące się laski mocno podpite. Wrócił do domu podwieziony przez obcego chłopaka. Kumpla tych samych kolesi z klubu. Ledwo trzymał się na nogach, chwiejącym się krokiem wyszedł z auta i rzucił krótkie:
- Nara.
- Dasz radę dojść? - Spytał się chłopak zajmujący miejsce kierowcy.
- Ja nie dam rady czegoś zrobić? - Spytał się nieprzytomnie z groźnym wyrazem na twarzy.
- Nie, nie, ja tylko się spytałem. W porządku. Do zobaczenia. - Powiedział szybko chłopak i ruszył z parkingu. Nie chciał z nim zadzierać, w końcu widział dzisiaj bójkę jego i jakiegoś chłopaka. Jack miał tylko podbite oko i poranione knykcie pięści. A tamten chłopak? Lepiej nie mówić. Nieźle go urządził. A poszło coś o jego rodzinę. Nikt tak naprawdę nie wiedział do końca o co chodzi. Nie, najlepszym wyjściem było z nim nie zadzierać, tym bardziej po takiej dawce alkoholu. Był jednak ciekaw co sprowadziło go do takiego stanu. Zerwanie z dziewczyną? Tego raczej był aż tak nie przeżywał, starałby się ją odzyskać a nie zmieniać się w bez uczuciowego dupka. Wszyscy byli ciekawi skąd ta zmiana. Nawet nie mieli pojęcia, że problem tkwi znacznie głębiej.

* * *
Następny dzień w szkole zapowiadał się... dziwnie. No bo w końcu będzie musiała mijać byłego chłopaka na szkolnych korytarzach. Mijać go ze świadomością, że nie są już razem. Że ich drogi rozeszły się w zupełnie różne strony. Widziała go ostatnio w towarzystwie jakieś dziewczyny. Nie Alice, jakieś innej. Strasznie się zmienił. To przez nią? Pytała się co chwila w myślach. Nie chciała by ktoś się zmienił na gorsze przez nią. Co prawda zranił ją ale w dalszym ciągu chciała dla niego szczęścia. Usiadła na ławce obok Grace. Przypomniała sobie, ostatnią ich rozmowę. Blondynka opowiedziała jej wszystko. Siedziały całą noc, dopóki nie zasnęły. Grace próbowała nakłonić dziewczynę do wysłuchania jego wyjaśnień. Ale Kim podjęła już decyzję. Widziała sama na oczy, to po co dodatkowo cierpieć? Od nowa wspominać tamten dzień. Nie, nie chciała tego. Bała się i stchórzyła. Wolała uniknąć dodatkowej dawki bólu.

Lekcja się zaczęła, dziewczyna rozejrzała się po klasie. Drake siedział dwie ławki dalej, rozmawiał zażarcie ze swoim kolegą z ławki. Jerry siedział sam, trochę pod denerwowany. A Brody siedział na końcu. Sam. Ostatnio zrobił się strasznie zamknięty w sobie, siedzi ciągle smutny i patrzy się nieobecnym wzrokiem w przestrzeń. Kilka dziewczyn odrabiało szybko pracę domową, a raczej przepisywały z czyjegoś zeszytu. Kilku chłopaków wymieniało głośne uwagi na temat ostatniego meczu. Kilku wzorowych uczniów rozmawiało z nauczycielką o najbliższym teście. Brakuje Jack'a. Ciekawe gdzie się podziewa. Ostatnio coś niezbyt przejmuje się szkołą. W ogóle ostatnio zrobił się zamknięty w sobie i obojętny na innych. Czy to z jej winy, że nie dała mu wytłumaczyć? Nie, szybko zaprzeczyła, przecież o niej zapomniał już. Tylko dlaczego ona tego nie może zrobić?

* * *

- Jack, nie powinieneś być teraz w szkole? - Zapytała się niepewnie kobieta.
- Wyjdź. - Warknął chłopak.
- Nie traktuj mnie w ten sposób! Proszę cię!
- WYJDŹ!
Kobieta ze zrezygnowaniem i bezsilnością wyszła z pokoju syna ze łzami w oczach. On tego nie rozumie. Łzy zaczęły spływać po polikach. On nic nie rozumie!

Chłopak ubrał się szybko i wsiadł do samochodu. Miał już prawo jazdy, więc bez problemowo mógł kierować. Wszystkie są takie same. WSZYSTKIE. Wjechał do szkoły z piskiem opon i zaparkował w wolnym miejscu na szkolnym parkingu. Kilka zdziwionych spojrzeń skierowało się na niego, on tylko prychnął i wyjął telefon. Sprawdził godzinę. Już koniec lekcji. Ale jeszcze trening. Pójdzie. W końcu tam może odreagować a w końcu tego na razie potrzebował. 

- Kim, idziesz na trening? - Zapytała się Grace przyjaciółki.
- Taak. Mam nadzieję, że jeszcze mnie nie wyrzucili.
- Trochę opuściliście...
- Trochę? Trener prawie nerwicy dostał przez wasze nieobecności! - Powiedział Jerry, który został już we wszystko wtajemniczony. 
- Może odpuści... - Powiedziała z nadzieją.
- Trener? Odpuści? Wątpię.
- Nie będzie tak źle. - Uśmiechnęła się delikatnie.


- Jest bardzo źle! - Krzyknęła dziewczyna na boisku. 
- A nie mówiłem. - Powiedział spokojnie Jerry.
- Przymknij się. - Dała mu kuksańca w bok.
- Patrzcie! - Krzyknął trener tak aby zwrócić na siebie uwagę zawodników. - Jack i Mik nareszcie zaszczycili nas i przyszli na trening. Brawa. Brawa. - Zaczął powoli i spokojnie klaskać w dłonie. - A teraz z przykrością stwierdzam, że najbliższy mecz nie będzie z waszym udziałem.
- Wywala nas pan?! - Krzyknęła dziewczyna.
- Nie, jeszcze nie. Ale wszystko może się zdarzyć. Nie byliście na treningach, więc mam prawo sądzić iż mnie olaliście. A tutaj czegoś takiego nie toleruję. Gdybyście nie byli dobrzy, już dawno byśmy się pożegnali. Daje wam ostatnią szansę i radzę lepiej uczestniczyć w treningach regularnie. 
- Możemy zaczynać? - Warknął Jack rozdrażniony. 
- Już tak. - Odwarknął trener i rozporządził krótką rozgrzewkę.

- Co z tobą się dzieje stary? - Krzyknął chłopak, gdy siedzieli na murawie boiska i rozgrzewali się przed meczem.
- Ze mną? Jer, nie wygłupiaj się. 
- Tak, z tobą. Zmieniłeś się. I to bardzo. 
- Wydaje ci się.
- Nie sądzę. To przez sytuacje z Kim? - Nie czekając na odpowiedź przyjaciela szybko dodał. - Nie przejmuj się. Zobaczysz wszystko się wyjaśni a wtedy...
- Jer! Nie o to chodzi! Nie wtrącaj się, poradzę sobie sam, naprawdę.
Powiedział i odszedł szybko, gdyż rozgrzewka dobiegła końca. Nie chciał go w to mieszać. 


- Dobrze, poćwiczymy podania. W parach. Jerry - Brody. Drake - Andre. [...] I Mik - Jack. Powodzenia.
Nie no on robi to specjalnie? Zastanawiała się dziewczyna. Spojrzała na chłopaka. Coś się dzieje z nim. I z Brody'm. Oboje się trochę zmienili i ... oddalili od siebie. Nie rozmawiają, nawet nie droczą się ani nie wkurzają. To nie było normalne. Coś się działo. Ale co?!

                                                     

Cześć misiaki wy moje :D 
Jak podoba się rozdział?
Jack nie jest aż taki zły, nikt nie będzie zły.
Chwilę zastanowiłam się czy aby na pewno go zmienić ale jak ubzduram coś sobie w tej głupiej głowie to, 
to robię :D
I to nie jest, że dziewczyna go rzuciła a on stał się najgorszym i w ogóle.
Problem tkwi duużo głębiej :D
Szybko napisałam rozdział :D
Dobra czas ucieka a dzisiaj siostra cioteczna ma 18 xd
Na 14, więc niedługo się zbieramy [ponad godz jazdy w jedną stronę].
Może jak będzie czas jutro też ukaże się rozdział :D
Ej jak wyobrażacie sobie Jack'a?
W mojej wyobraźni wygląda TAK mniej więcej :D

Do zobaczenia mordki :*

piątek, 2 maja 2014

ROZDZIAŁ 30

Przez pierwsze dni chłopak z całych swoich sił próbował odzyskać dziewczynę. Wysyłał jej mnóstwo wiadomości. Nie dzwonił. Nie odzyskał jeszcze głosu. Lekarz na następny dzień ich zerwania przyjechał do domu Brewerów i oznajmił, że Jack musi pozostał w łóżku przez co najmniej tydzień - angina. Całe dnie przeleżał w łóżku. Na szczęście nikomu nie musiał się spowiadać ani tłumaczyć czemu. Wszyscy dobrze wiedzieli, że jak jest się chorym trzeba odpoczywać, więc dali mu spokój. Mógł całymi dniami spać i nic nie robić. I tego właśnie potrzebował. Oderwanie się od ostatnich wydarzeń po przez sen wydał się świetnym sposobem na pozbycie się problemu. Nie, nie pozbycie lecz ukrycie czy też udawaniu, że nie ma problemu. A to raczej najgorsze co można zrobić. Bo ukrywanie, że problemu nie ma w niczym nie pomoże. Nic nie zmieni, nic nie naprawi. Może nawet jeszcze pogorszy sytuację. A on potrzebował chwili odpoczynku, wytchnienia.

* * *

Kolejne popołudnie mijało tak samo jak ostatnie dni. Nie reagował na otoczenie, na świat tylko pogrążał się w swojej ciszy. To najbardziej teraz odpowiadało chłopakowi. Czy się bał? Raczej nie. Może oprócz tego, że dziewczyna nie spojrzy na niego już nigdy więcej. Albo [co gorsze!] spojrzy z wściekłością i bólem. Nie chciał jej ranić. Nie mógł.

- Wstawaj! - Zawołał ktoś w drzwiach. Ten głos. Znał już ten głos tyle lat. Rozpoznał bez problemu. Jerry.
- Odczep się. - Wymamrotał i naciągnął kołdrę na głowę.
- Skoro przeszła ci angina najwyższy czas wyjść z bunkru, dzikusie. - Nic nie zareagował, przyjaciel wywrócił oczami - Zachowujesz się jak moje byłe. Brakuje tylko czekolady, lodów i chusteczek. - Prychnął i ściągnął kołdrę z przyjaciela.
- Ej!
- Wstawaj!
- Chory jestem... - Rzucił na pozbycie się go. Martinez tylko zaśmiał się i mruknął coś o wymyślaniu choroby na pozbycie się gości. Ujrzawszy, że jego działanie nie przynosi zamierzonych skutków rzucił się na łóżko.
- Skoro ty nie wychodzisz to ja zostaje. - Rzucił niedbale i zaczął szukać pilota do telewizora. Mrucząc co chwila do siebie o chowaniu przed przyjaciółmi rzeczy. Po chwili znalazł zgubę i włączył stojący naprzeciwko łóżka wielki, plazmowy telewizor.
- Zgaś to. - Powiedział Jack po ogłuszającym strzale, który wystąpił w jakimś dennym serialu.
Przyjaciel westchnął głośno i wykonał polecenie. Chce mu pomóc a on go zbywa. Co za człowiek.
- O co poszło? - Zapytał się z zaciekawieniem ale i smutkiem. Wiedział, że tych dwoje pasuje do siebie niemal idealnie. Gdyby ktoś mu wcześniej powiedział, że ta dwójka zerwie ze sobą wyśmiał by go w twarz. Nie mógł uwierzyć, że to się dzieje. Przecież nic a nic nie wskazywało na rozstanie. W dodatku widział ich ostatnio. Uśmiechnięci, szczęśliwi. Razem. Nie to musiał być jakiś żart, bo niby co mogło rozdzielić dwójkę osób tak szaleńczo zakochanych w sobie?
- Szkoda gadać. - Mruknął podnosząc się na łokciach.
- Gadaj, i tak teraźniejsza sytuacja należy do tych, o których raczej się nie wspomina, gdyż leżenie razem w łóżku niektórym inaczej się kojarzy niż jest w rzeczywistości.
- Wiesz...
Jerry przerwał szybko wypowiedź przyjaciela i powiedział:
- Nie wiem, więc łaskawy pan mógłby mnie doinformować.
- Dobra, dobra. Poddaje się. - Powiedział unosząc ręce wysoko w górę w geście bezradności i odpuszczenia. - Znasz Alice?
- No tak. Ta wariatka co za tobą łazi i przyjaźni się z Jessicą?
- Dokładnie. Nie uwierzysz ale ta idiotka wymyśliła sobie, że jesteśmy dla siebie stworzeni i wysyła mi co chwila jakieś głupie wiadomości. Jeden z nich przeczytała Kim a dalej możesz się domyślić.
- Co ona napisała? - Zapytał się zdziwiony chłopak.
Jack prychnął i zaczął mówić cienkim głosem, należącym do wkurzającej Alice.
- Kochanie. Nasza noc była wspaniała. Wiem, że musimy trzymać nasz związek w sekrecie. Nie martw się nie zdradzę nikomu naszej słodkiej tajemnicy. Kocham cię. Buziaczki misiu.
Jerry spojrzał zszokowany na przyjaciela. W przeszłości zdarzały się zakochane laski. Większość z nich była tymczasowa. Były strasznie nachalne. Liściki, bukieciki i inne pierdoły. Zazwyczaj chłopakom to pochlebiało w końcu była to oznaka, że są atrakcyjni. Takie jakby dowartościowanie się. Choć nie było to potrzebne, znali swoją wartość. Byli bardzo podobni. Niczym bracia. Oboje bardzo przystojni, zabawni, inteligentni, czasami aroganccy, bardzo wysportowani, utalentowani no i skromni. Nic dziwnego, że mieli powodzenia wśród płci przeciwnej.
- No właśnie. Jeszcze w dodatku nie mogłem nic wytłumaczyć.
- Spotkaj się z Kim. Zrozumie, że to nie twoja wina tylko tego pasożyta.
- Jak ona nie chce się ze mną widzieć. - Powiedział i oparł głowę na dłoniach.
- Fatalnie. - Podsumował Jerry i poklepał przyjacielsko chłopaka po plecach.

* * *

Pewna para przyjaciół spacerowała właśnie w pobliskim parku. Towarzyszyły im dwa rozbrykane psy, które co chwila przymilały się do swoich właścicieli albo biegały. Dróżki wiły się między drzewami z zielonymi listkami. Pobliskie kwiaty wypełniały swoim pięknym zapachem powietrze. Niebo pokrywały pojedyncze chmury a delikatny wiatr głaskał twarze przechodniów. Pogoda była wprost wymarzona. Blondynka co chwila śmiała się, a uśmiech nie schodził z jej twarzy.
- Wiesz co? Myślałam, że będę w rozsypce ale nie jest tak źle. - Stwierdziła dziewczyna miętoląc zielony liść zerwany z drzewa. Mogła tego nie mówić, bo od razu trochę posmutniała. Wcześniej próbowała nie myśleć o tym. Ten temat był tematem tabu. Nie miała ochoty tego wspominać, gdyż każde wspomnienie budziło w niej ten sam ból co na początku. Niektóre noce były bezsenne, nieprzespane, pogrążone w ciemności łzy moczyły twarz blondynki. Drake jej pomagał. Gdy była z nim tak jakby zapominała. Chłopak miał w sobie tyle energii!

Chłopak uśmiechnął się.
- Mam dobry wpływ na ludzi.
- Niech zgadnę: wszyscy ci to mówią? - Zapytała się dziewczyna unosząc brwi.
- Tylko ja sobie przed lustrem. - Dziewczyna zaczęła się śmiać a chłopak uśmiechnął się łobuzersko. - Wiesz co lubię?
- Hmm - dziewczyna udała, że się zastanawia i przyłożyła palec do brody - Lubisz jeść, śmiać się, żartować... dokuczać mi.
- To też. Ale chodziło mi o to, że lubię twój śmiech.
- Aż tak lubisz patrzeć na moje krzywe zęby?
- Tak, aż tak bardzo. Mam pomysł! - Głowę miał pełną pomysłów, więc to nie była nowość, że znowu wpadł na jakieś coś ''genialnego'' - Kto ostatni dobiegnie do pobliskiego sklepu, kupuje zwycięzcę... hmm... paczkę żelków!
Żelki kojarzą jej się z ... Nie, nie! Już zapomniała. To czemu o nim myśli?! Te czekoladowe oczy, szczery i powalający uśmiech. Włosy roztargane ale w jakiś magiczny sposób wyglądające, jakby wyszedł przed chwilą od fryzjera. Jack... NIE! Koniec. To już powinno się skończyć. Nie, nie powinno. Skończyło się. Dlaczego w dalszym ciągu myśli o nim? Przecież miał to być definitywny koniec. On pewnie dał sobie z nią spokój. To po co wysyła te durne wiadomości?! Dlatego, że ona z nim zerwała a nie na odwrót? Przecież byli razem, było idealnie. BYŁO. Właśnie - było.
- Kim, pośpiesz się, chyba, że masz za dużo kasy albo nawet nie próbujesz konkurować z tak powalającą osobą!
- Konkurować z twoim ego? Nawet bym nie śmiała! Nikt nie miałby szans! - Krzyknęła uśmiechając się trochę nieobecnie, ponieważ przed oczami wciąż miała uśmiechniętą się, słodką twarz chłopaka o czekoladowych oczach, której nie była w stanie pozbyć się z pamięci.


                                            

Rozdział napisany już wcześniej, lecz jakoś nie dodałam.
Miałam w planach dodać ten + 31 lecz nie dam rady.
Może w niedzielę [o ile nie zostaniemy na noc u siostry ciotecznej, ma jutro 18] dodam.
Zobaczymy jeszcze jak to będzie... :)
Do następnego! :)
P.S. Myślę, że w nast. rozdziałach nowe wcielenie Jack'a wam się spodoba :3333
Bad boy wkracza do akcji hihi ^^

Do zobaczenia/napisania kochani! :D 



Uwielbiam tą piosenkę *.*