sobota, 3 maja 2014

ROZDZIAŁ 31

Każdy człowiek zmienia się pod wpływem pewnych wniosków wysnutych w ciszy i w ciemności. Uświadamiamy sobie, że trzeba coś zmienić. Coś zacząć od nowa, coś skończyć. Nawet jak tego nie potrafimy skończyć, nie mamy sił wykrzyknąć tak upragnionego słowa ''NIE''. Stop. Dość. Koniec. Próbujemy zapomnieć ale czy z dobrym skutkiem? Nie sądzę.



 Zmiana była dość nagła. Zdziwił nie tylko siebie aż tak dużą przemianą ale i innych. Co prawda kiedyś też nie uchodził za najgrzeczniejszego ale prawda prawdą w porównaniu z teraźniejszym obliczem tamten chłopak wydał się grzeczny, poukładany. A teraz? Teraz olewał wszystkich, był obojętny. Ale brał z kogoś przykład. No i przejrzał na oczy, tak mu się przynajmniej wydawało. Zauważył coś co powinien zauważyć już dawno. Tak na dobrą sprawę zauważył kilka rzeczy. Po pierwsze ma powodzenie u dziewczyn, wcześniej też miał ale teraz to szaleją za nim. W końcu większość leci na ''bad boys''. Dlaczego tego nie zauważał? Ach tak. Miał Kim. Widział nawet ją ostatnio w towarzystwie... Drake. Nawet nie spojrzała na niego. Nie zauważyła go jakby był powietrzem. Tak bardzo zlewał się z tłumem? Poniekąd ta ''mała'' zmiana była też z jej przyczyny. W końcu on nic nie zawinił. Wrobili go a dziewczyna nawet nie wysłuchała go. Próbował wyjaśnić ale jego wyjaśnienia były niczym, nikt go nie słuchał. I tu także leżał problem. Ale ta zmiana dotyczyła jeszcze jednej osoby. Jego dłonie momentalnie zacisnęły się w pięście. Miał tego dość. Dość bezsilności. W końcu on rządzi swoim życiem. On. Nie inni. Nie los. Teraz żyje tak jak ma ochotę, chce coś zrobić? Robi to. Nie chce = nie robi. Nie ma, że musi czy wypada.

Z dala dobiegła go głośna muzyka. Zapach alkoholu, papierosów poczuł od razu, gdy wszedł do klubu. Kolorowe światła migotały w ciemności dając choć tyle jasności.
- Jack. - Dobiegł go krzyk któregoś chłopaka przy stolików dla vipów. Wysoki, umięśniony blondyn wskazał ruchem dłoni, żeby się do nich dołączył. Chłopak spojrzawszy kto go woła podszedł wolnym, spokojnym krokiem do barierki, przy której został zatrzymany. - Wpuść go! - Krzyknął ten sam chłopak. Ochroniarz z ociąganiem wpuścił bruneta.
- Przyłączaj się do nas. - Rzucił chłopak o ciemnych włosach i zielonych oczach. Na co reszta jego towarzyszy pokiwała twierdząco i chętnie głowami.

* * *

Impreza trwała w najlepsze. Alkohol, używki, jakieś obce klejące się laski mocno podpite. Wrócił do domu podwieziony przez obcego chłopaka. Kumpla tych samych kolesi z klubu. Ledwo trzymał się na nogach, chwiejącym się krokiem wyszedł z auta i rzucił krótkie:
- Nara.
- Dasz radę dojść? - Spytał się chłopak zajmujący miejsce kierowcy.
- Ja nie dam rady czegoś zrobić? - Spytał się nieprzytomnie z groźnym wyrazem na twarzy.
- Nie, nie, ja tylko się spytałem. W porządku. Do zobaczenia. - Powiedział szybko chłopak i ruszył z parkingu. Nie chciał z nim zadzierać, w końcu widział dzisiaj bójkę jego i jakiegoś chłopaka. Jack miał tylko podbite oko i poranione knykcie pięści. A tamten chłopak? Lepiej nie mówić. Nieźle go urządził. A poszło coś o jego rodzinę. Nikt tak naprawdę nie wiedział do końca o co chodzi. Nie, najlepszym wyjściem było z nim nie zadzierać, tym bardziej po takiej dawce alkoholu. Był jednak ciekaw co sprowadziło go do takiego stanu. Zerwanie z dziewczyną? Tego raczej był aż tak nie przeżywał, starałby się ją odzyskać a nie zmieniać się w bez uczuciowego dupka. Wszyscy byli ciekawi skąd ta zmiana. Nawet nie mieli pojęcia, że problem tkwi znacznie głębiej.

* * *
Następny dzień w szkole zapowiadał się... dziwnie. No bo w końcu będzie musiała mijać byłego chłopaka na szkolnych korytarzach. Mijać go ze świadomością, że nie są już razem. Że ich drogi rozeszły się w zupełnie różne strony. Widziała go ostatnio w towarzystwie jakieś dziewczyny. Nie Alice, jakieś innej. Strasznie się zmienił. To przez nią? Pytała się co chwila w myślach. Nie chciała by ktoś się zmienił na gorsze przez nią. Co prawda zranił ją ale w dalszym ciągu chciała dla niego szczęścia. Usiadła na ławce obok Grace. Przypomniała sobie, ostatnią ich rozmowę. Blondynka opowiedziała jej wszystko. Siedziały całą noc, dopóki nie zasnęły. Grace próbowała nakłonić dziewczynę do wysłuchania jego wyjaśnień. Ale Kim podjęła już decyzję. Widziała sama na oczy, to po co dodatkowo cierpieć? Od nowa wspominać tamten dzień. Nie, nie chciała tego. Bała się i stchórzyła. Wolała uniknąć dodatkowej dawki bólu.

Lekcja się zaczęła, dziewczyna rozejrzała się po klasie. Drake siedział dwie ławki dalej, rozmawiał zażarcie ze swoim kolegą z ławki. Jerry siedział sam, trochę pod denerwowany. A Brody siedział na końcu. Sam. Ostatnio zrobił się strasznie zamknięty w sobie, siedzi ciągle smutny i patrzy się nieobecnym wzrokiem w przestrzeń. Kilka dziewczyn odrabiało szybko pracę domową, a raczej przepisywały z czyjegoś zeszytu. Kilku chłopaków wymieniało głośne uwagi na temat ostatniego meczu. Kilku wzorowych uczniów rozmawiało z nauczycielką o najbliższym teście. Brakuje Jack'a. Ciekawe gdzie się podziewa. Ostatnio coś niezbyt przejmuje się szkołą. W ogóle ostatnio zrobił się zamknięty w sobie i obojętny na innych. Czy to z jej winy, że nie dała mu wytłumaczyć? Nie, szybko zaprzeczyła, przecież o niej zapomniał już. Tylko dlaczego ona tego nie może zrobić?

* * *

- Jack, nie powinieneś być teraz w szkole? - Zapytała się niepewnie kobieta.
- Wyjdź. - Warknął chłopak.
- Nie traktuj mnie w ten sposób! Proszę cię!
- WYJDŹ!
Kobieta ze zrezygnowaniem i bezsilnością wyszła z pokoju syna ze łzami w oczach. On tego nie rozumie. Łzy zaczęły spływać po polikach. On nic nie rozumie!

Chłopak ubrał się szybko i wsiadł do samochodu. Miał już prawo jazdy, więc bez problemowo mógł kierować. Wszystkie są takie same. WSZYSTKIE. Wjechał do szkoły z piskiem opon i zaparkował w wolnym miejscu na szkolnym parkingu. Kilka zdziwionych spojrzeń skierowało się na niego, on tylko prychnął i wyjął telefon. Sprawdził godzinę. Już koniec lekcji. Ale jeszcze trening. Pójdzie. W końcu tam może odreagować a w końcu tego na razie potrzebował. 

- Kim, idziesz na trening? - Zapytała się Grace przyjaciółki.
- Taak. Mam nadzieję, że jeszcze mnie nie wyrzucili.
- Trochę opuściliście...
- Trochę? Trener prawie nerwicy dostał przez wasze nieobecności! - Powiedział Jerry, który został już we wszystko wtajemniczony. 
- Może odpuści... - Powiedziała z nadzieją.
- Trener? Odpuści? Wątpię.
- Nie będzie tak źle. - Uśmiechnęła się delikatnie.


- Jest bardzo źle! - Krzyknęła dziewczyna na boisku. 
- A nie mówiłem. - Powiedział spokojnie Jerry.
- Przymknij się. - Dała mu kuksańca w bok.
- Patrzcie! - Krzyknął trener tak aby zwrócić na siebie uwagę zawodników. - Jack i Mik nareszcie zaszczycili nas i przyszli na trening. Brawa. Brawa. - Zaczął powoli i spokojnie klaskać w dłonie. - A teraz z przykrością stwierdzam, że najbliższy mecz nie będzie z waszym udziałem.
- Wywala nas pan?! - Krzyknęła dziewczyna.
- Nie, jeszcze nie. Ale wszystko może się zdarzyć. Nie byliście na treningach, więc mam prawo sądzić iż mnie olaliście. A tutaj czegoś takiego nie toleruję. Gdybyście nie byli dobrzy, już dawno byśmy się pożegnali. Daje wam ostatnią szansę i radzę lepiej uczestniczyć w treningach regularnie. 
- Możemy zaczynać? - Warknął Jack rozdrażniony. 
- Już tak. - Odwarknął trener i rozporządził krótką rozgrzewkę.

- Co z tobą się dzieje stary? - Krzyknął chłopak, gdy siedzieli na murawie boiska i rozgrzewali się przed meczem.
- Ze mną? Jer, nie wygłupiaj się. 
- Tak, z tobą. Zmieniłeś się. I to bardzo. 
- Wydaje ci się.
- Nie sądzę. To przez sytuacje z Kim? - Nie czekając na odpowiedź przyjaciela szybko dodał. - Nie przejmuj się. Zobaczysz wszystko się wyjaśni a wtedy...
- Jer! Nie o to chodzi! Nie wtrącaj się, poradzę sobie sam, naprawdę.
Powiedział i odszedł szybko, gdyż rozgrzewka dobiegła końca. Nie chciał go w to mieszać. 


- Dobrze, poćwiczymy podania. W parach. Jerry - Brody. Drake - Andre. [...] I Mik - Jack. Powodzenia.
Nie no on robi to specjalnie? Zastanawiała się dziewczyna. Spojrzała na chłopaka. Coś się dzieje z nim. I z Brody'm. Oboje się trochę zmienili i ... oddalili od siebie. Nie rozmawiają, nawet nie droczą się ani nie wkurzają. To nie było normalne. Coś się działo. Ale co?!

                                                     

Cześć misiaki wy moje :D 
Jak podoba się rozdział?
Jack nie jest aż taki zły, nikt nie będzie zły.
Chwilę zastanowiłam się czy aby na pewno go zmienić ale jak ubzduram coś sobie w tej głupiej głowie to, 
to robię :D
I to nie jest, że dziewczyna go rzuciła a on stał się najgorszym i w ogóle.
Problem tkwi duużo głębiej :D
Szybko napisałam rozdział :D
Dobra czas ucieka a dzisiaj siostra cioteczna ma 18 xd
Na 14, więc niedługo się zbieramy [ponad godz jazdy w jedną stronę].
Może jak będzie czas jutro też ukaże się rozdział :D
Ej jak wyobrażacie sobie Jack'a?
W mojej wyobraźni wygląda TAK mniej więcej :D

Do zobaczenia mordki :*

5 komentarzy:

  1. Jeju jak szybko :*
    cudowny rozdział <3
    jestem ciekawa co się dzieje z Jack'iem...
    czekam na next ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dużo głębiej? Ciekawe.
    W końcu Kim i Jack przyszli na trening, tak dawno nie byli, że już prawie zapomniałam o Miku.
    Rozdział mi się podoba :)
    Czekam na nn^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Taka uwaga: brakuje przecinków :P
    Dużo głębiej? Co się dzieje w rodzinie bliźniaków?
    Stęskniłam się za Mik'iem, poważnie :D
    Ale mieszasz, dziewczyno. Intrygujesz mnie jak jeszcze nigdy.

    Czekam na nn ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. A myślałam, że Jack powie wszystkim, że Mik to Kim... w ramach małej zemsty. Ale od razu pomyślałam sobie "przecież on nie może być zły na Kim za to, że przeczytała wiadomość od nachalnej laski z problemami psychicznymi.."
    Rozdział jest wspaniały. Jestem ciekawa co spowodowało zmianę Jack'a. Może jego ojciec?
    Czekam na nn^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fajny, intryguje mnie. :D Ciekawi mnie dalszy ciag rzeczy. :) Czekam na nn. :D Pozdrawiam, Paciaa. :*

    OdpowiedzUsuń