Cześć kochani!
Na początku chciałabym przeprosić za nieobecność [chyba około 2 tygodni] ale niestety miałam sporo na głowie. Na poniedziałek [!] muszę nauczyć się całego wiersza, który jest strasznie dłuuugi oraz swoją rolę ze scenariusza na teatralkę, po za tym w poniedziałek mam sprawdzian z matematyki. No ale nic. Takie życie, trzeba sobie jakoś radzić :D
A co u was słychać? :)
Dzisiejszy dzień był świetny :D
'' Rozmowa '' po angielsku, jazda na rowerze, wracanie wieczorem?
I like it! ^^
A rozdział jest już prawie napisany. I co powiem więcej, rozdział 29 jest już napisany! :D
Taa 29 napisany a 28 nie mogę dokończyć?
Dziwnee xD
Rozdział prawdo podobnie jutro ;)
P.S. Polecacie jakiś film? Ja ostatnio obejrzałam Bezpieczna Przystań i Szczęściarz oraz na WDŻ [!] October Baby [jedyny wdż, który mi się spodobał, gdyż film świetny!]. Ostatnio na religii puściła nam film pt: Św. Barbara. Film również mi się podoba, nie dokończyliśmy jeszcze ale powiem szczerze, że jest fajny :D
P.P.S. Jak tam u was rekolekcje? U nas krótko, jakąś prezentację puścili i rozdanie medalików czyli godzina lekcyjna [WOS [czytaj nudaa, na której maluje się na kartkach lub końcu zeszytu czy też śpi] przepadł :D].
Ta jest super i jeszcze TA piosenka również mi się podoba :D
Dzień był nad zwyczajnie ciepły. W Seaford najczęściej jest ciepło ale ten dzień był z tych upalnych. W zimie nie padał tu śnieg od ładnych paru lat. Niektórzy dziadkowie mogli doświadczyć białej zimy ale młodsi mieszkańcy nie mieli tyle szczęścia. A tu trzeba zaznaczyć, że lato większości odpowiada. Nie muszą się martwić o zaśnieżone ulice, brak dojazdu do pracy, blade twarze czy też zmarznięte dłonie.
* * *
Przyjaciele wylegiwali się w ciepłym słońcu. Leżeli i odpoczywali. Dzień mijał nadzwyczaj przyjemnie. Grace i Kim leżały na leżakach, opalając się. Promienie słoneczne ogrzewały i opalały ich ciała. Leżały z lekko przymkniętymi oczami, gdyż słońce raziło niemiłosiernie. Co jakiś czas przewiał lekki wietrzyk ale to wszystko i tak nie wystarczyło by obniżyć temperaturę. Jack wraz z Jerrym poszli do domu po napoje. Dom Jacka był ogromny, ponieważ rodzice zarabiali mnóstwo pieniędzy [mama modelka, tata piłkarz]. Chłopaki zaczęli przelewać różne soki do szklanek.
- Zobacz jak robi to profesjonalista! - krzyczy Jerry i próbuje przelać sok do dwóch szklanek na raz. Niestety wylewa wszystko na podłogę.
- Profesjonalista? - mruknął Jack ze śmiechem.
- Stary i tak sukces! Patrz, do połowy szklanki są zapełnione!
- A druga połowa na podłodze.
- Zdarza się.
- Najczęściej Tobie. - powiedział uśmiechnięty wrzucając kostki lodu do napoi.
* * *
- Ale upał! - krzyknęła Grace siadając na leżaku.
- Przypomnij mi Jack czemu nie możemy zorganizować domówki skoro chata pusta? - powiedział po raz setny Martinez.
- Jerry... - westchnął chłopak - nic z tych rzeczy. Przecież wieczorem wracają.
- Właściwie gdzie Brody i twoi rodzice? - spytała się blondynka przytulona do bruneta.
- Mama z Brody'm pojechali w odwiedziny do babci. A ojciec jak zwykle. - westchnął głośno.
- Dobra - mruknął Jerry, po krótkiej chwili dodał - Następnym razem ci nie daruje.
- Kto chce się ochłodzić? - powiedział Jack po dłuższej chwili.
- Jaaa! - jęknęła Grace leżąca wspak na leżaku.
Chłopaki rzucili sobie porozumiewawcze spojrzenie i po chwili dziewczyny były niesione w stronę basenu.
- Jack! - pisnęła blondynka ale za późno.
Przyjaciele wskoczyli do basenu gdzie chłodna woda owiała ich ciała. Zaraz potem wynurzyli się na powierzchnię wody, aby zaczerpnąć powietrza. Gdy wszyscy byli wynurzeni zaczęli się oblewać wodą. Śmiali się, nurkowali i pływali. Jerry skoczył na materac i podparł głowę łokciem, próbując zrobić wrażenie na Grace. Chłopak ześlizgnął się z materacu i wylądował w wodzie. Wszyscy zaczęli się śmiać z popisu Martineza.
Po pewnym czasie Kim usiadła na brzegu basenu, ponieważ była zmęczona wodnym szaleństwem. Obserwowała pływających przyjaciół, aż nagle zobaczyła, że Jack siedzi koło niej. Nawet nie zauważyła jak usiadł. Przysunął się do niej, patrząc w oczy. Pochylił się, żeby ją pocałować ale dziewczyna popchnęła go do wody, śmiejąc się przy tym w niebo głosy. Jerry wraz z Grace również zaczęli się śmiać z chłopaka, który dopiero po chwili zorientował się co się dzieje.
- Więc tak się bawimy. - mruknął uśmiechając się z tajemniczym błyskiem w oku.
Podpłynął do blondynki i objął ją w tali. Oparł głowę o jej czoło i spojrzał jej w oczy. Jakby chciał odgadnąć kolor tęczówek blondynki. Z pewnością były brązowe ale nie tylko. Gdy bliżej się im przyjrzeć można było by ujrzeć inne kolory. Brąz z częstymi przebłyskami złota. Chłopak od dawna próbował rozgryźć ich kolor. Dopiero w słońcu, z głową oddaloną kilka centymetrów od Kim, zobaczył złoto w błyszczących oczach. W zwykły dzień można je określić jako brązowe, niekiedy nawet ciemne. Ale są złoto-brązowe.
- O czym myślisz? - zapytała się ze słodkim uśmiechem.
- Masz piękne oczy.
Delikatny rumieniec pojawił się na jej twarzy.
Chłopak przysunął głowę jeszcze bliżej i już po chwili ich usta złączyły się w czułym pocałunku. W blasku złota, który chłopak nie mógł odróżnić porównując do słońca. Oba kochał i nie wyobrażał sobie życia bez nich.
- Dziękuję, że mnie odprowadziłeś. - powiedziała dziewczyna i cmoknęła chłopaka w policzek. Następnie oddalona zaledwie kilka centymetrów od niego pochyliła głowę i zastygła w bezruchu. Jednak ten moment nie trwał długo, ponieważ pocałowała go. Chłopak oddał pocałunek i objął ją w tali. Dziewczyna zawiesiła ręce na jego szyi. Mogli tkwić w tej chwili wieczność. Pojedyncze gwiazdy zaczęły się pojawiać na ciemnym niebie. Wiatr rozwiewał długie, blond włosy dziewczyny. Szum wiatru, który był zagłuszany przez odgłosy świata. Liczył się ten moment, ta chwila. Bo życie to chwila. Nigdy nie wiesz kiedy, gdzie i jak zniknie.
Sobota na rolkach <3 Kto umie jeździć w rolkach na rowerze? JA! XD
Dzisiaj to jutro, o które martwiliśmy się wczoraj.
Zakochani wrócili do domu późnym wieczorem. Oczywiście rodzice zaczęli się pytać gdzie byli ale młodzi wywinęli się zwinnie od nieuchronnych pytań. Umówili się na jutrzejsze spotkanie, po południu. Każdy z nich zajął się codziennością taką jak zjedzenie kolacji, kąpiel i spanie. Ale przed pójściem spać dziewczyna dostała sms-a. Odczytała treść i zaczęła się uśmiechać do ekranu telefonu. Bowiem wiadomość była od Jacka, który życzył blondynce kolorowych snów. Natomiast rano dostawała sms-a ,, Dzień dobry <3 ''. Czy to nie zadziwiające? Kto w tych czasach pisze sms-y na dobranoc i dzień dobry? Malutki gest, można by rzec, że nic nie znaczący ale jest inaczej bo małe gesty są najważniejsze. Bo z małych gestów rodzą się uśmiechy a uśmiech to blask słońca czyli coś bez czego nas świat byłby zimny, pusty oraz ciemny. A kto chciałby w takim świecie żyć? Z pewnością nie ja i myślę, że nie ty...
* * *
Na następny dzień blondynka wstała później niż zwykle dlatego, że była sobota a jak wiadomo w sobotę śpimy dłużej niż w tygodniu. Ubrana w ciemne spodnie, bordowo-białą bluzkę 3/4 oraz czarne conversy zjadła śniadanie składające się z naleśników z czekoladą, a następnie pocałowała mamę na pożegnanie i poszła na spacer ze swoim pupilem [pieskiem].
* * *
W tym samym czasie Jerry opiekował się młodszym kuzynem. Mały lubił psocić a Latynos nie umiał go dopilnować, tak na prawdę to Jerry nie umie opiekować się dziećmi w ogóle ale że państwo Martinezów wraz z ciocią i wujkiem pojechali do sklepu w celu zakupienia mebli do pokoiku dziecka chłopak nie miał wyjścia. Czy chciał czy nie, musiał zaopiekować się małym rozrabiaką. Niestety nie wychodziło mu to. Nic nie szło tak jak powinno.
- POMOCY! - Krzyknął Jerry do telefonu
- Co jest? - zapytał się ktoś zaspanym głos
- Opiekuję się kuzynem ale nie mam doświadczenia w tych sprawach, no wiesz nie umiem opiekować się małymi dziećmi. Pamiętasz jak kiedyś wziąłem kuzynkę na ręce... Tą taką małą.... I ona na mnie zwymiotowała! To było okropne. Nie dość, że to było ohydne jeszcze musiałem wyrzucić moją ULUBIONĄ koszulę. - Gdy Jerry skończył mówić usłyszał ciche chrapnięcie oznaczający, że jego rozmówca śpi. - JAAAAACK! Obudź się! - krzyknął do telefonu.
- Cooo? - zapytał się ktoś zaspanym i niemrawym głosem
- Rusz się stary!
- Gdzie?
Martinez przewrócił oczami, przed chwilą wszystko mu wyjaśnił a ten dalej nie rozumie. No sorry ale Jerry przyzwyczaił się do tego, że to on jest tym nie ogarniętym a nie jego przyjaciel.
- Przyjdź. Do. Mnie. Żeby. Pomóc. Mi. W. Opiece. Nad. Kuzynem. - mówił wolno i wyraźnie tak, żeby jego zaspany przyjaciel zrozumiał o co mu chodzi.
- Okey...
- Tylko błagam cię pośpiesz się.
- Dobra, dobra będę.
- Za ile? - naciskał Jerry
- Już jestem w drodze... - powiedział w dalszym ciągu niemrawo.
- Jeszcze nie wstałeś w łóżka? - bardziej stwierdził niż zapytał chłopak.
- Mhm. - przytaknął chłopak
- Bądź za pół godziny ...
- Nieee! - jęknął Jack - Będę za jakieś... hmm... dwie godzinki?
- Nie. Nie i nie. Masz być za pół godziny i nie targuj się! - chłopak wiedział, że przyjaciel by się sprzeczał w dalszym ciągu - Albo będziesz u mnie dokładnie o - spojrzał na zegarek, wskazówki zegara wskazywały ósmą trzydzieści - o 9 a jak nie to w przeciwnym razie wstawię na oficjalną stronę szkoły twoje zdjęcie legitymacyjne, wiesz które.
- TE zdjęcie? - Zapytał się głośno przełykając ślinę.
- O tak. Właśnie te. - powiedział zadowolony z siebie chłopak.
- Będę przed 9! - krzyknął chłopak i chciał się podnieść niestety zaplątał się w kołdrze i stracił równowagę. Możemy bardzo łatwo domyślić się dalszego przebiegu sytuacji. Wylądował bowiem na podłodze.
* * *
Dziś dzień był wolny dzięki czemu można się wyspać do południa pod warunkiem, że ktoś nie obudzi cię przed czasem. Po cichu ktoś skradał się do czyjegoś pokoju. Miał ze sobą szklankę z wodą. Niestety dla śpiącej osoby przeznaczona woda była strasznie zimna. Otworzył drzwi, które delikatnie skrzypnęły. Pokój oblewały promienie słoneczne ale ani trochę nie przeszkadzały osobie pogrążonej w głębokim śnie. Delikatnie stąpając po puszystym dywanie, który skutecznie amortyzował jakiekolwiek dźwięki. Gdy już był na tyle blisko wyprostował rękę i wylał calutką zawartość szklanki. Grace krzyknęła głośno i szybko zerwała się z łóżka. Rozejrzała się dookoła szukając sprawcy, którego miała ochotę udusić. Kevin stał uśmiechnięty i bardzo zadowolony z siebie.
- Coś ty mi u licha zrobił? - wściekła dziewczyna spojrzała na niego z mordem w oczach.
- Wylałem wodę? - zapytał się patrząc na nią jak na dziecko, które nie wie banalnej czy też oczywistej rzeczy np. ile to 2+2
Grace gotowała się ze złości.
- A i mogłabyś się ograniczyć z ''Kocham Cię''. Rzygam tęczą na te wasze ,, słodkie'' rozmowy z Jerrym.
Dziewczyna stała i patrzyła na brata nieobecnym wzrokiem. Po chwili jakby oprzytomniała i wykrzyknęła pierwszą myśl jaka przyszła jej do głowy.
- Skąd to wiesz?
Kevin przewrócił oczami z dezaprobatą.
- Łatwe masz hasła siostrzyczko, nie ma co. - Powiedział i czmychnął [uciekł] najszybciej jak mógł.
* * *
Kim w najlepsze bawiła się ze swoim pieskiem. Biegała, śmiała się, bawiła. Po pewnym czasie zmęczona usiadła na pobliskiej ławce i obserwowała swojego czworonoga, który był w swoim żywiole. Co chwila podlatywał do swojej właścicielki. W pewnym momencie telefon dziewczyny zaczął dzwonić. Szybko odebrała i rozpoznała głos przyjaciela - Jerrego.
- KIM RATUJ! - krzyknął chłopak.
- Co się stało? - zapytała się zaniepokojona nastolatka.
- Mój kuzyn zniknął!
- JAK?!
- Nie pytaj się, nie warto. Przyjdź szybko do mnie, potrzebna jest pomoc.
- Zaraz będę.
* * *
- WOW.
Pierwsze słowa jakie wydobyły się z ust blondynki po przekroczeniu domu Martinezów.
Bałagan panował wszędzie. Porozwalane chipsy, opakowania po słodyczach. Gdzieniegdzie rozlany sok.
- Tornado przeszło tędy?
- Gorzej. - powiedziała zdenerwowana Grace stojąca przy drzwiach.
- Cześć Grace. - blondynka przytuliła się do przyjaciółki
- Hej Kim.
- Co się stało?
- Nie wiemy gdzie jest kuzyn Jerrego. Nie możemy go znaleźć. Szukamy wszędzie i nic. - powiedziała roztrzęsionym głosem.
- Ile ma lat?
- 6.
- Gdzie chłopcy?
- Na dworze.
- Przeszukaliście cały dom?
- Tak. Chyba tak.
- Chodź jeszcze raz sprawdzimy może gdzieś się bawi.
Dziewczyny rozdzieliły się i przeszukały każdy kąt. Z każdą chwilą obawa przed zniknięciem dziecka się powiększała. Wszyscy chodzili strasznie zdenerwowani. Nie mieli pojęcia gdzie jest dziecko. Tu już nawet nie chodziło, że wszyscy będą źli na nich, tu chodziło o bezpieczeństwo dziecka. Nie wiedzieli co się z nim dzieje, nie wiedzieli czy nie dzieje mu się krzywda. W końcu tyle się słyszy o porwaniach dzieci.
* * *
Blondynka szybkim krokiem przeszukiwała sypialnię rodziców Jerrego. Szukała prawie wszędzie i szczególnie z takimi miejscami gdzie mógłby się schować kuzyn Latynosa. Pod łóżkiem. Nic. W szafie. Nic. Zaraz. Zaraz. A co to takiego? Dziewczyna podniosła ubrania i jej oczom ukazał się mały chłopiec. Szczęśliwa uśmiechnęła się ze swojego znaleziska. Wzięła go delikatnie na ręce i zaniosła do salonu gdzie przykryła ciepłym kocem. Następnie poszła poinformować zmartwionych przyjaciół, że małemu nic nie jest.
- Kim jesteś wspaniała! - krzyknął Jerry i przytulił przyjaciółkę.
- Nie zapędzaj się tak stary. - rzucił Jack śmiejąc się.
- Mam wspaniałą dziewczynę - popatrzył się na Grace - i przyjaciół - spojrzał na objętych Jacka i Kim - no i małego uciekiniera. - spojrzał z czułością na spokojnie śpiącego kuzyna.
Hejka :***
Moje ferie się skończyły, przeszukiwanie całego pokoju w poszukiwaniu książek i ta myśl ,, Gdzie podziały się moje książki'' xD
Wybaczcie brak rozdziałów ale przez pierwszy tydzień totalny odpoczynek i brak weny [czyli lenistwo xD] a następny tydzień brak Internetu :)
Dziękuję za [ponad] 10 000 wyświetleń! Jesteście wielcy! <33333333