- Jesteś moją ostatnią nadzieją, nikogo innego nie posłucha.
Dziewczyna zamknęła oczy. Nie mogła patrzeć w te ciepłe brązowe tęczówki chłopaka, które były wypełnione nadzieją. Jak mogła by mu odmówić? Brody sam do niej przyszedł i poprosił, aby porozmawiała z jego bratem. Próbowała mu wyjaśnić, że nic z tego nie będzie. Nie będzie chciał z nią rozmawiać. W końcu zerwali ze sobą. Rozeszli się. Rozstali. To był koniec ich - my. Teraz jest on i ona. Nie oni. Ale jak to u Brewerów bywa, są strasznie uparci i nie odpuszczają dopóki nie dostaną tego co chcą. Wymyślił sobie teorię, że tylko ona ma jako taki na niego wpływ i żeby się postarała z nim porozmawiać.
- Kim, proszę cię. Nie jest dobrze, musisz mu pomóc. Mnie nie posłucha... ciebie to co innego. - dziewczyna otworzyła oczy na dźwięk jego głosu. Zależało mu na tym, bo zależało mu na bracie.
- Ale... ale Brody my się rozstaliśmy. Dlaczego chciałby rozmawiać ze swoją byłą dziewczyną? I dlaczego ja chciałabym jeszcze z nim rozmawiać? - powiedziała słabym głosem
- Może dlatego, że wam na sobie zależy... albo zależało. Nie wiem jak to było z waszym zerwaniem, ale z dnia na dzień taka miłość się nie wypala. Kim, ty nie byłaś przy nim, gdy wracał do domu. Dawno nie widziałem kogoś tak szczęśliwego. A teraz... teraz nawet nie chce ze mną rozmawiać.
- Dlaczego? - przetarła zmęczone oczy, ale po chwili uśmiechnęła się słabo, pocieszająco. Wiedziała, że nie powinna naciskać na to co dzieje się u nich w rodzinie. - Dobrze, nie obiecuję niczego. Nie sądzę, że w ogóle będzie chciał mnie widzieć, ale zrobię to. Spróbuję z nim porozmawiać.
Chłopak w przypływie szczęścia przytulił mocno dziewczynę.
- Jesteś najlepsza. - wyszeptał w blond włosy dziewczyny po czym ją puścił. Nie widzieli tylko, że to zdarzeniu obserwuje brązowowłosy chłopak, którego serce przepełnia dziwne i irytujące uczucie. Tak, Jack Brewer jest cholernie zazdrosny o dziewczynę - o której powinien już dawno zapomnieć.
- Kim, proszę cię. Nie jest dobrze, musisz mu pomóc. Mnie nie posłucha... ciebie to co innego. - dziewczyna otworzyła oczy na dźwięk jego głosu. Zależało mu na tym, bo zależało mu na bracie.
- Ale... ale Brody my się rozstaliśmy. Dlaczego chciałby rozmawiać ze swoją byłą dziewczyną? I dlaczego ja chciałabym jeszcze z nim rozmawiać? - powiedziała słabym głosem
- Może dlatego, że wam na sobie zależy... albo zależało. Nie wiem jak to było z waszym zerwaniem, ale z dnia na dzień taka miłość się nie wypala. Kim, ty nie byłaś przy nim, gdy wracał do domu. Dawno nie widziałem kogoś tak szczęśliwego. A teraz... teraz nawet nie chce ze mną rozmawiać.
- Dlaczego? - przetarła zmęczone oczy, ale po chwili uśmiechnęła się słabo, pocieszająco. Wiedziała, że nie powinna naciskać na to co dzieje się u nich w rodzinie. - Dobrze, nie obiecuję niczego. Nie sądzę, że w ogóle będzie chciał mnie widzieć, ale zrobię to. Spróbuję z nim porozmawiać.
Chłopak w przypływie szczęścia przytulił mocno dziewczynę.
- Jesteś najlepsza. - wyszeptał w blond włosy dziewczyny po czym ją puścił. Nie widzieli tylko, że to zdarzeniu obserwuje brązowowłosy chłopak, którego serce przepełnia dziwne i irytujące uczucie. Tak, Jack Brewer jest cholernie zazdrosny o dziewczynę - o której powinien już dawno zapomnieć.
* * *
Jak to zrobić? Podejść i zapytać - co tam? Jak tam życie? To absurd. Zaczęła obgryzać paznokieć ze zdenerwowania. Jak mówiła, że może to zrobić wiedziała, że nie będzie łatwo, ale nie mogła odmówić. Trudno jest powiedzieć nie. I to jeszcze osobie, która pokłada w tobie swoje wszystkie nadzieje.
Siedziała już od dobrej pół godziny. Miała nadzieję, że złapie go od razu po zajęciach. Ale tak się nie stało. Przynajmniej dobrze, że trening został odwołany. Jedyna myśl, która teraz wydawała jej się pocieszająca. Chłopaka w dalszym ciągu nie ma. Najbardziej prawdopodobne jest to, że został po zajęciach. Ciekawe jaką tym razem karę zastosowali nauczyciele. Pewnie to co zwykle - siedzenie w klasie do ustalonej godziny. Ze znużenia dziewczyna westchnęła cicho. Pochyliła głowę i oparła ją o dłonie. Siedziała na szkolnej ławce, która w większej części została pokryta inicjałami i obrazkami uczniów. Pamiętała, że o jakieś pięć czy też dziesięć centymetrów od miejsca gdzie teraz znajduje się jej dłoń naskrobane jest serduszko, a w nim litery - K.K.J.B. Kilka centymetrów dalej inicjały G. i J. oraz M. i J. Przynajmniej im się ułożyło.
- Przypomnij mi czemu nie jesteśmy na spektaklu? - zapytała się drobna blondynka ubrana w piękną zwiewną sukienką.
Chłopak westchnął i podrapał się po szyi.
- Występ jest nudny, aktorzy beznadziejni, scenariusz przerysowany, widownia irytująca, siedzenia nie wygodne.
- Ależ masz wymagania. - zaśmiała się dziewczyna i przybliżyła do niego.
- Ty spełniasz wszystkie. Jesteś idealna. - powiedział i wziął zdezorientowaną dziewczynę na ręce i zaczęli się kręcić. Podobno nikt nie jest idealny, ale może dla niego właśnie taka była - idealna. Wbrew wszystkim, wbrew całemu światu.
Przez to wspomnienie zaszkliły jej się oczy. Przymknęła je szybko, żeby pozbyć się zdradzieckim łzom. Raz, dwa, trzy, cztery... Już spokojna uchyliła powieki i zobaczyła ciemną kurtkę chłopaka, z którym przyszła porozmawiać. Wstała szybko z ławki i pobiegła za Jack'iem.
- Hej! - krzyknęła będąc niedaleko - Jack! - krzyknęła drugi raz widząc, że chłopak nie reaguje.
Zirytowana pociągnęła go lekko za brzeg kurtki.
- Co?! - chłopak odwrócił się tak szybko, że dziewczyna zderzyła się z nim i gdyby nie silne ramiona chłopaka dawno by leżała na zimnym chodniku.
- Dz-dzięki. - wyjąkała zmieszana. - Mógłbyś mnie już puścić? - zapytała się, choć tak naprawdę miała ochotę zabić siebie za te słowa. Chciała zawsze być w tych ramionach.
- Chciałaś coś ode mnie? - zapytał się delikatnie odstawiając ją na ziemię
- Nie... to znaczy tak, ale nie. Znaczy tak...
Jack uniósł pytająco prawą brew z lekkim uśmiechem na ustach.
Dobra... uspokój się Kim. Wszystko w porządku. Spokojnie! Jak mam być spokojna w takiej sytuacji! - krzyczała na siebie w myślach.
- Chciałam... chciałam ci powiedzieć, że możesz na mnie liczyć.
- To wszystko? - zapytał się niewzruszony
- Tak.. to znaczy nie! Widzę, że coś cię męczy, ale nie tylko ja. Wiesz, że Brody się o ciebie martwi?
Chłopak prychnął cicho.
- On? Myślałem, że martwi się o to, że ma konkurencję.
- Coo? - zapytała się nic nie rozumiejąc.
- Wiesz... z jednej strony Brody, a z drugiej Drake. - powiedział niewinnym tonem.
- O co ci chodzi?!
- Nie... o nic. Absolutnie o nic.
- Co ci się stało? - powiedziała zbliżając się do niego powoli.
- Życie mi się stało.
- Zmieniłeś się. Nie obchodzą cię inni...
- Bo nikt nie obchodził się mną!
- Ja zawsze się o ciebie martwiłam! Powiedz przynajmniej jak mogę ci pomóc?
Jack roześmiał się gorzko, stracił panowanie nad słowami, które z niego ulatywały.
- Umiesz cofać się w czasie, żeby powstrzymać swoich kochanych rodziców przed zdradą i rozwodem? - Dziewczyna spojrzała na niego zaskoczona. Chłopak uśmiechnął się. Sztucznie. Smutnie. - Widzisz, problem w tym, że nikt nie może mi pomóc. - Odkręcił się szybko na pięcie i odszedł zakładając kaptur.
Chłopak westchnął i podrapał się po szyi.
- Występ jest nudny, aktorzy beznadziejni, scenariusz przerysowany, widownia irytująca, siedzenia nie wygodne.
- Ależ masz wymagania. - zaśmiała się dziewczyna i przybliżyła do niego.
- Ty spełniasz wszystkie. Jesteś idealna. - powiedział i wziął zdezorientowaną dziewczynę na ręce i zaczęli się kręcić. Podobno nikt nie jest idealny, ale może dla niego właśnie taka była - idealna. Wbrew wszystkim, wbrew całemu światu.
Przez to wspomnienie zaszkliły jej się oczy. Przymknęła je szybko, żeby pozbyć się zdradzieckim łzom. Raz, dwa, trzy, cztery... Już spokojna uchyliła powieki i zobaczyła ciemną kurtkę chłopaka, z którym przyszła porozmawiać. Wstała szybko z ławki i pobiegła za Jack'iem.
- Hej! - krzyknęła będąc niedaleko - Jack! - krzyknęła drugi raz widząc, że chłopak nie reaguje.
Zirytowana pociągnęła go lekko za brzeg kurtki.
- Co?! - chłopak odwrócił się tak szybko, że dziewczyna zderzyła się z nim i gdyby nie silne ramiona chłopaka dawno by leżała na zimnym chodniku.
- Dz-dzięki. - wyjąkała zmieszana. - Mógłbyś mnie już puścić? - zapytała się, choć tak naprawdę miała ochotę zabić siebie za te słowa. Chciała zawsze być w tych ramionach.
- Chciałaś coś ode mnie? - zapytał się delikatnie odstawiając ją na ziemię
- Nie... to znaczy tak, ale nie. Znaczy tak...
Jack uniósł pytająco prawą brew z lekkim uśmiechem na ustach.
Dobra... uspokój się Kim. Wszystko w porządku. Spokojnie! Jak mam być spokojna w takiej sytuacji! - krzyczała na siebie w myślach.
- Chciałam... chciałam ci powiedzieć, że możesz na mnie liczyć.
- To wszystko? - zapytał się niewzruszony
- Tak.. to znaczy nie! Widzę, że coś cię męczy, ale nie tylko ja. Wiesz, że Brody się o ciebie martwi?
Chłopak prychnął cicho.
- On? Myślałem, że martwi się o to, że ma konkurencję.
- Coo? - zapytała się nic nie rozumiejąc.
- Wiesz... z jednej strony Brody, a z drugiej Drake. - powiedział niewinnym tonem.
- O co ci chodzi?!
- Nie... o nic. Absolutnie o nic.
- Co ci się stało? - powiedziała zbliżając się do niego powoli.
- Życie mi się stało.
- Zmieniłeś się. Nie obchodzą cię inni...
- Bo nikt nie obchodził się mną!
- Ja zawsze się o ciebie martwiłam! Powiedz przynajmniej jak mogę ci pomóc?
Jack roześmiał się gorzko, stracił panowanie nad słowami, które z niego ulatywały.
- Umiesz cofać się w czasie, żeby powstrzymać swoich kochanych rodziców przed zdradą i rozwodem? - Dziewczyna spojrzała na niego zaskoczona. Chłopak uśmiechnął się. Sztucznie. Smutnie. - Widzisz, problem w tym, że nikt nie może mi pomóc. - Odkręcił się szybko na pięcie i odszedł zakładając kaptur.
Dzisiaj dopiero odebrałam laptop i zabrałam się za dokończenia rozdziału :)
Do zobaczenie niedługo :)
Nadrabiam rozdziały :>
Rozdział bardzo dobry :)
OdpowiedzUsuńAle ta zmiana Jacka mi się nie podoba. Rozumiem, że ma wiele problemów, ale to nie powód żeby stać się wrażliwą ciotą w czarnych ciuchach ;)
Czekam na nn^^
Trzymaj się ciepło!
Gdzie są akapity? Tekst trochę za nimi tęskni.
OdpowiedzUsuńA nie czasem "żeby pozbyć się zdradzieckich łez"?
Kurde, co jest z Jack'iem? Mam ochotę mu przywalić i to tak porządnie. Zmienił się... nie, wróć. Ludzie się nie zmieniają, tylko przywdziewają maski. To jego maska porządnie mnie wkurza.
Kim mimo wszystko chce mu pomóc, a on odnosi się do niej z taką urazą, że masakra.
Popieram Idę, Jack stał się ciotą w czarnych ciuchach, ot co.
Czekam na nn ^^
Nie zgadzam się, moim zdaniem ludzie się zmieniają.
OdpowiedzUsuńJa widzę po sobie, że przez te 2 lata strasznie się zmieniłam, dużo na lepsze :>
Po za tym Jack ma tylko ciemną kurtkę :/
Tylko! xd
W ogóle zdrada rodziców, później rozwód + zerwanie, w dodatku ojciec, który daje okropny przykład synowi. Trochę ma na głowie. Wcześniej nie lubił mówić o swoich problemach, a teraz wszystko jeszcze bardziej w sobie dusi. Próbuje zmienić siebie, bo myśli, że problem leży w nim. W ogóle myśli, że Kim znalazła już sobie kogoś innego. Tak jak jego matka i ojciec. Wszyscy znajdują sobie inne osoby, a on czuję się, że go powoli zostawiają. Przerasta go wszystko.
Dziękuję za komentarze <3
Zmieniają się, ale na zmiany potrzeba dużo czasu, nie kilku miesięcy.
UsuńZgadzam się, strasznie wszystko w sobie dusi i choć wymaga pomocy, sam odpycha ludzi, którzy mogą mu ją zaoferować. Jakby to, że kryje się z problemami, sprawiało mu jakąś radość.
Jest zazdrosny, co świadczy o wciąż tlącym się w nim uczuciu.
Elinor, trzymajmy kciuki, by Jack, który nas urzekł, powrócił do światła! ;)
Czasami występują zmiany, które wydarzyły się w krótkim czasie.
UsuńZa krótkim by poukładać wszystko porządnie.
Miał za mało czasu na przemyślenia, robił to co robią ludzie - uciekają. On próbuje uciekać od problemów. Kim chciała z nim porozmawiać, a on chciał uciec. Dowód jego bezradności. Ukrywa się w sobie. Taki mechanizm obronny.
Powróci :D
Lecz będzie potrzebna mu pomoc by przypomniał sobie kim tak naprawdę jest xd
p.s. jej jak mi się zbiera na przemyślenia w czasie deszczu haha xD
Rozdział jest Boski
OdpowiedzUsuńszkoda mi Jacka ale to słodkie że jest zazdrosny o Kimi
kocham <3 i czekam na nn
Dlaczego nic nowego nie dodajesz?
OdpowiedzUsuń