Następny dzień należał do tych mniej przyjemnych. Trzeba było iść do szkoły. Deszcz padał a wiatr huczał i porywał bezbronne gałązki w swój dziki taniec. Poprzedniego dnia słońce i upał nie dawały żyć ale teraz pogoda zmieniała się nie do poznania. Kim właśnie szykowała się do szkoły. Miała zamiar założyć ciepły sweter i długie jeansy, gdyż pogoda nie dopisywała, zresztą humor również. Dziewczynie nie chciało się iść do szkoły. Najchętniej rzuciłaby się na łóżko i wtuliła w Jack'a. Ale chłopak śpi w swoim łóżku albo również marudzi przy wstawaniu. Dziewczyna mimowolnie uśmiechnęła się na widok marudnej miny chłopaka. Nawet w tej skwaszonej minie, z tymi pięknymi zmrużonymi oczami wyglądał słodko.
- Kim pośpiesz się, bo się spóźnisz.
Usłyszała głos mamy dobiegający z dołu. Tym samym przerywający jej rozmarzenie.
- Już idę! - odkrzyknęła i zbiegła po schodach porywając w między czasie spakowaną torbę.
* * *
- Jack ubieraj się. Masz pięć minut! - powiedziała pani Brewer zaglądając do pokoju nastolatka. - Co się dzieje? - zapytała zatroskana widząc, że syn nie reaguje.
Dopiero po paru chwilach chłopak pokiwał głową i wskazał na gardło, przez które nie mógł wydobyć ani słowa.
Twarz pani Brewer pokryła się małymi zmarszczkami a podkrążone oczy uwydatniły się fioletowym kolorem. Była zmartwiona i zmęczona.
- Zostań dzisiaj w domu. Przyniosę ci zaraz jakieś leki. - Powiedziała delikatnie.
* * *
Przemoczona blondynka weszła w mury szkoły. Rozwiane i mokre włosy opadał jej na ramionach. Czapka zakrywała niemal całą twarz. Wyjęła ręce z kieszeń kurki i zaczęła je rozgrzewać.
- Hej Kim! - krzyknął Jerry z końca korytarza.
- Cześć! - odkrzyknęła dziewczyna zmarzniętym głosem.
- Jest już Jack? - zapytała się blondynka, gdy przyjaciel był już blisko.
- Myślałem, że jest z tobą. - wyznał
- To śmieszne, bo ja myślałam, że jest z tobą. - powiedziała choć wcale nie było jej do śmiechu. Zmartwili się nieobecnością przyjaciela. On prawie zawsze był w szkole, spóźniony ale był a jak nie był to zawsze zostawiał wiadomość.
- Pewnie się spóźni. - powiedział Jerry i pomachał biegnącej w ich kierunku Grace.
* * *
Jeszcze tylko pięć minut do dzwonka. Zniecierpliwiona i zmartwiona dziewczyna stukała nerwowo palcami o blat ławki. Co się z nim dzieje? Dlaczego nie ma go i nikogo nie poinformował o tym? Dlaczego tęskni za nim tak bardzo, choć wczoraj się widzieli?! Czemu nie może nad sobą zapanować? Jej myśli krążą tylko wokół osoby chłopaka. Zamknęła oczy. Rozchyliła delikatnie wargi, jakby w oczekiwaniu na pocałunek. Niestety nic się nie zdarzyło. Może tylko upłynęła kolejna minuta ciszy. Może świat stanął w miejscu. Nie to niemożliwe. Świat staje w miejscu tylko w jego obecności. Kolejne myśli popłynęły w głębie oceanu. Stworzył się niemały chaos. Przeczuwała, że coś się wydarzy. Intuicja podpowiadała niemałe zmiany jak i kłopoty. Stworzył się przez to cień zmartwienia czający w podświadomości. Jak krzak z trującymi owocami, który zasiał się na pięknej łące kwiatów.
* * *
Kim spojrzała na plan zajęć. Wyciągnęła szczupłą dłoń w kierunku kartki i przeszukała palcem tabelkę z rozkładem lekcji. Po chwili stwierdziła, że pozostała jeszcze jedna lekcja a następnie trening. Dopiero teraz uprzytomniała sobie, że razem z Jack'iem ominęli nie jeden już trening.
- O kurczę. - Powiedziała do siebie.- Gdzie? - Zapytał się Jerry pojawiając się nie wiadomo kiedy przy blondynce.
- Jerry! Przestraszyłeś mnie.- Powiedziała z wyrzutem dziewczyna.
- Aż taki straszny jestem?
- Tak. - Odparła uśmiechając się niewinnie.
- Graace! - Krzyknął chłopak obrażonym tonem głosu. - A Kim powiedziała, że ...
* * *
- Znowu? - Zapytała zdziwiona Grace.
- Tak. Odwiedzę Jack'a.
- Pozdrów go ode mnie.
- Spoko. - Uśmiechnęła się delikatnie do przyjaciółki.
- Przeszkadzam? - Wtrąciła się nauczycielka nie wiadomo kiedy wyrastając przed ich ławką.
- Nie, oczywiście, że nie. - Powiedziała szybko blondynka.
- Ale mi przeszkadzają wasze szepty.
- To się nie powtórzy. - Znowu powiedziała szybko blondynka. Nie chciała dopuścić Grace do zdania, gdyż na pewno skończyłoby się to karą po lekcjach. A to była ostatnia rzecz jaką chciałaby Kim w tej chwili.
- Mam taką nadzieje. Wracając do tematu. Autor chce nam przekazać swoją wiarę i nadzieję, które przeżywał podczas ...
- Udało się... - odetchnęła z ulgą blondynka.
* * *
Zaczął kropić deszcz a blondynka pukała do drzwi swojego chłopaka. Po chwili otworzyła jego mama. Uśmiechnęła się na powitanie i powiedziała:
- Cześć Kim.
- Dzień dobry. - Odwzajemniła uśmiech a pani Brewer zaprosiła ją ruchem ręki, żeby weszła.
Zdjęła buty i niebieski płaszcz. Stanęła naprzeciw niej kobieta i powiedziała:
- Zrobię herbaty. Pokój Jack'a jest na drugim piętrze. Po schodach, drugie drzwi.
- Dziękuję. - Uśmiechnęła się delikatnie i rozpoczęła szybką i żwawą wspinaczkę na górę.
Gdy już była na miejscu zapukała do drzwi lekko i wparowała do pokoju, nie czekając na zgodę. Zastała chłopaka śpiącego na łóżku.
- Wstawaj leniu. - Powiedziała śmiejąc się.
Chłopak podniósł głowę zdziwiony. Rozejrzał się wokoło i dopiero po chwili zorientował się z obecności blondynki. Uśmiechnął się delikatnie ale po chwili skrzywił, gdyż bolało go gardło.
- Co ci jest? Czemu nie było cię w szkole? - Dziewczyna zaczęła zadawać mnóstwo pytań, na które chłopak nie był w stanie odpowiedzieć. Wskazał szybko na gardło i wtedy dziewczyna zrozumiała zachowanie nastolatka.
- Aa dlatego nic nie mówisz. Z tego też powodu nie byłeś dzisiaj w szkole? - Za chwilę dodała szybko. - Nie musisz odpowiadać, możesz pokiwać głową.
Jack kiwnął lekko głową a po chwili ktoś zaczął pukać do drzwi. Również bez pozwolenia, gdyż mama chłopaka wiedziała o tymczasowej utracie głosu syna weszła do pokoju z kubkami gorącej herbaty oraz tacką kruchych ciasteczek. Kim podziękowała i zaczęła powolutku pić herbatę. Owinęła kubek dłońmi aby zlodowaciałe dłonie się nagrzały.
- Jack musisz wziąć leki i sprawdzę ci temperaturę. Kim nie masz nic przeciwko temu, że Jack zostawi cię na chwilę samą? - Uśmiechnęła się serdecznie kobieta i wyszła z pokoju.
Jack wstał z łóżka niechętnie, skrzywił się i po chwili wziął koc i nakrył się nim.
- Wyglądasz jak batman.
Chłopak uśmiechnął się, podszedł do dziewczyny i mocno przytulił. Przykrył a następnie otulił siebie i blondynkę kocem. Dziewczyna poczuła wewnętrzne ciepło i spokój. Złe przeczucie opuściło ją i nie pozostało po nim śladu. Cień, który zasiał się znikł jak kamfora a ciepło coraz bardziej rozchodziło się po ciele dziewczyny. Ten moment był cudowny. Blondynka chciała pozostać tak całą wieczność. Ciepło biło od chłopaka. Może to z powodu gorączki a może z miłości.
- Jack, pośpiesz się trochę.
Chłopak oderwał się od dziewczyny i spojrzał na nią przepraszającym wzrokiem. Pocałował ją szybko w czoło i poszedł po lekarstwa.
Dziewczyna usiadła zaczarowana tym co się przed chwilą wydarzyło. Rozejrzała się dookoła i po chwili spostrzegła misia. Wzięła go w ręce i uśmiechnęła się. Wyobraziła sobie małego słodkiego chłopczyka bawiącego się zabawkami. Układał pluszaki i rozmawiał z nimi jak z przyjaciółmi. Nie słyszała tego co mówi ale to nie było ważne. Widziała dziecko, które nie było świadome świata, który go otaczał.
Do teraźniejszości przywołał ją dźwięk nadchodzącego sms-a. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że zamknęła oczy i wyobraźnia ją poniosła. Zerknęła na sprawce - telefon jej chłopaka. 1 nowa wiadomość. Nie mogła się powstrzymać i podeszła do telefonu. Nie powinna czytać ale w końcu są razem i nie mają żadnych tajemnic. Prawda? Dotknęła ekranu gdzie widniała koperta. Od razu otworzyła się wiadomość. Dziewczyna wzięła do ręki komórkę i zaczęła czytać.
Gdy przeczytała, wzrok nadal miała utkwiony na ekranie telefonu. Pojedyncze łzy zaczęły jej spływać po policzkach. Niedowierzanie i ból rozdzielało ją od środka. Ciepło, które przed chwilą czuła zniknęło. Cień powrócił i rozprzestrzeniał się z zawrotną prędkością. Jak to możliwe? Coraz większe łzy skapywały z brody dziewczyny. Dreszcz opanował jej ciało a chropowaty jęk wydobył się z jej ust. Nie mogła w to uwierzyć. To koniec.
Hejka moi drodzy!
Jak wam się podoba rozdział?
Powiem szczerze, że strasznie opornie szło mi jego pisanie.
Rozdział 29 napisany lecz muszę go zmienić. Wykasuję kilka dialogów, pododaje coś tam i będzie ok :D
DO NASTĘPNEGO ROZDZIAŁU! <3
29? W nim będzie koniec Kicka? Wiesz, bo u mnie w klasie "29" to przeklęta liczba i wszyscy unikają jej jak ognia xD Długa historia, może kiedyś opowiem ;)
OdpowiedzUsuńOgólnie rozdział bardzo fajny. Przyjemnie czytało się o tym cieple pod kocem i herbacie, ach! Kocham ten stan :) Oby wszystko siè wyjaśniło, co nie nastanie szybko, gdyż Jack nie ma głosu i możliwości wytłumaczenia się xD O kurczę, biedny.
Czekam na nn^^
Chory Jackuś, biedactwo.
OdpowiedzUsuńŚwietne opisy zmieniającego się stanu emocjonalnego Kim.
Zgadzam się z idziochą, czytając o tuleniu pod kocem, na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Przyjemna scena niezwiastująca w ogóle, tego, co wydarzy się za chwilę.
Co to za wiadomość, jakiej treści? Od kogo?
Coś czuję, że będzie źle, bo jak niby Jack ma się wytłumaczyć, gdy gardło odmawia posłuszeństwa?
Czekam na nn ^^
Zapraszam do mnie : http://raura-i-love.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńOpisy.. jak ja je kocham <3
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny! Ale o co chodzi z tym sms-em? Kto go napisał? Na pewno jakaś dziewczyna..
Jack, biedactwo :( Nie dość, że chory to najprawdopodobniej niedługo straci dziewczynę.
Nie mogę się doczekać następnego :**
Kocham i zapraszam do siebie^^
Zostałaś nominowana do Liebster Award :*
OdpowiedzUsuńWięcej informacji tutaj: http://una-infinidad.blogspot.com/p/liebster-award.html
świetny blog, zapraszam do mnie, dopiero zaczynam : http://malinowymix.blogspot.com ;)
OdpowiedzUsuńNadrobiłam wszystkie rozdziały i jestem pod dużym wrażeniem twojego talentów. Mimo że masz wprowadzonych wiele dialogów, nie sprawia to wrażenia dramatu rodem z Szekspira - opisy przepływają gładko, a całość czyta się szybko i przyjemnie.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne rozdziały,
Victoria
kick-moja-wersja.blogspot.com
http://oliviaholt-news.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń